sobota, 12 kwietnia 2014

9."Jak to wrócił?!"

-Co my tutaj robimy? - zapytałam rozglądając się po pomieszczeniu. Pokój był bardzo duży. W niektórych miejscach leżały jakieś stare manekiny, porwane materiały i Bóg wie co jeszcze. W drugim końcu pokoju znajdował się mały stolik, ale nic na nim nie leżało. Potarłam ręce, by pozbyć się gęsiej skórki. Nie czułam się tutaj pewnie i nawet obecność chłopaka mi nie pomagała.
Justin zauważył moje nerwowe spojrzenie i złapał moją dłoń lekko ją ściskając.
-Nie bój się. - szepnął i pocałował mnie w policzek, a po chwili odsunął się lekko. Puścił moją dłoń i skierował się na drugi koniec pokoju.
-Chcę byś była bezpieczna. - powiedział, stojąc do mnie tyłem. Jego głos rozniósł się echem po przestronnym pomieszczeniu. - Dlatego dzisiaj wypróbujemy Twoje umiejętności.
Podniósł kilka butelek z ziemi i ustawił je obok siebie na stole. Przełknęłam głośno ślinę i zagryzłam wargę. Zaraz wyda się kłamstwo..
-Na prawdę musimy? - zapytałam cichym głosem i uśmiechnęłam się, starając się go przekonać. Chłopak uniósł jedną brew do góry i po chwili stał koło mnie, kolejny raz całując mnie w policzek.
-Chcę mieć pewność, że dasz sobie radę, gdyby mnie zabrakło. - powiedział cicho. Spojrzałam na niego zaskoczona. O czym on mówi? Złapałam jego dłoń i splotłam razem nasze palce.
-Nie mów tak. - powiedziałam smutno. Stanęłam naprzeciwko niego i położyłam dłonie na jego policzkach. Poczułam, że moje policzki są czerwone, ale zignorowałam to i stanęłam na palcach, by pocałować chłopaka. Lekko naparłam na jego usta i nim zdążył oddać pocałunek, odsunęłam się z uśmiechem. Chłopak wypuścił głośno powietrze, najwidoczniej sfrustrowany.
-Nie mydl mi tu oczu. - zażartował, by zmniejszyć napiętą atmosferę - Wiem, że robisz wszystko, by nie być tutaj.
Walnęłam go z całej siły w ramię i mimowolnie się skrzywiłam, gdy dłoń zaczęła mnie boleć. Justin zaśmiał się głośno, a ja wywróciłam oczami.
-Miejmy to już za sobą. - jęknęłam. Chłopak uśmiechnął się i wyjął broń zza paska spodni. Podał mi ją i patrzył  na mnie wyczekująco. Spojrzałam na pistolet z lekką obawą i odblokowałam go. Wyprostowałam ręce i zaczęłam celować w stronę butelek. Opuściłam po chwili jednak broń i spojrzałam na chłopaka.


-Po co Ci broń, skoro nie umiesz strzelać?! - krzyknął rozbawiony, a jego głos rozniósł się echem po pomieszczeniu. Wzruszyłam ramionami. Nie powinien się ze mnie śmiać.
-Nikt nie wie, że nie umiem strzelać.. - powiedziałam cicho i bawiłam się zabezpieczonym pistoletem, podrzucając go lekko do góry.
-Jak Matt dał ci broń, skoro wiedział, że nie umiesz strzelać? - nadal się ze mnie nabijał. Jednak na dźwięk jego imienia lekko zrzędła mi mina. Spuściłam głowę, a pistolet położyłam na stole, na którym siedziałam.
-Zamknij się. - warknęłam w końcu. Miałam dość już jego wiecznego humoru. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, a gdy zobaczył moją naburmuszoną minę, uśmiechnął się. Pociągnął mnie za rękę, a sekundę później już byłam przyciśnięta do jego torsu.
-Zostaw mnie. - jęknęłam i chciałam się wyrwać, ale nie dałam rady. -Justin..
-Uspokój się. - szepnął uspokajająco. Pocałował mnie w czubek głowy, a ja aż westchnęłam z zachwytu. - Nie chciałem byś była zła. - powiedział wesołym głosem. Uśmiechnęłam się lekko i objęłam go rękami w talii.
-Wracajmy do domu. - mruknęłam, gdy poczułam, że robię się senna. Kiwnął głową i zaczął kierować się w stronę, ale zatrzymałam go - Zanieś mnie.
Jęknęłam żałośnie. Na prawdę moje siły wyparowały z niewiadomych przyczyn, a ja nawet nie miałam ochoty się ruszyć. Zbyt wygodnie siedziało mi się na tym starym stole. Chłopak zaśmiał się i podszedł do mnie. Wyciągnęłam ręce i objęłam go w szyi, kiedy Justin bez problemu podniósł mnie. Uśmiechnęłam się, tuląc policzek do jego ramienia i lekko cmoknęłam go w szyję w ramach podziękowania. Było mi bardzo przyjemnie w jego ramionach i w tej chwili nie potrzebowałam niczego innego, oprócz jego ciepła

-Jest bezpieczna.. - usłyszałam głos Justina. Najwyraźniej musiałam przysnąć, bo gdy uchyliłam jedno oko, to okazało się, że nadal jedziemy samochodem. Chłopak na szczęście nie zorientował się, że już nie śpię, więc mogłam bez problemu podsłuchiwać rozmowę, którą prowadził przez telefon.
-Nie wiem.. Lubie ją - szepnął do słuchawki, ale i tak usłyszałam. Uśmiechnęłam się lekko i poczułam, że na moje policzki wstępują rumieńce. Ja też Cię lubię, Justin.
-Jak to wrócił?! Czego on tu szuka?! - spięty głos chłopaka spowodował, że sama nie czułam się zbyt rozluźniona. - Wiem kim on jest, do cholery!
O kim oni rozmawiali? Z kim on rozmawiał? Przełknęłam ślinę i próbowałam się rozluźnić, jednak moje spięte ciało odmawiało posłuszeństwa. Jeżeli Justin jest spięty, to znaczy że jest źle. Na prawdę. Ostatnio strasznie się zżyliśmy i nie lubiłam, gdy chłopak był smutny.
Przez jakiś czas w samochodzie panowała cisza i jedyne co było słychać, to odgłos silnika. Zaczęłam na nowo odpływać do krainy Morfeusza, ale głos Justina spowodował, że wspomnienia wróciły.
-Przecież to on zabił Matt'a!

od autorki: trochę krótki, ale jeżeli chcecie, żeby rozdziały pojawiały się wcześniej, to właśnie takiej długości będę. I jak? Spodziewaliście się takiego obrotu sprawy?






czwartek, 6 marca 2014

8."Powiesz mi gdzie jedziemy?"


- Nienawidzę Cię - powiedziała wchodząc do kuchni. Uśmiechnąłem się, patrząc na zaspaną dziewczynę.
Odwróciła się do mnie tyłem, otwierając lodówkę. Pewnie czuła mój wzrok na jej ciele, ale nie mogłem się oprzeć. Pewnie każdy mógł przyznać, że Prim jest piękna. Nawet teraz z rana, gdy przecierała dłonią zaspane oczy wyglądała idealnie. Jej blond włosy opadały na plecy, układając się w idealne fale. Długa koszulka, która sięgała jej do połowy ud, ukazywały jej długie nogi. Mimo iż była dosyć niska, to była strasznie urocza. Co ja wygaduję?
- Bieber, patrzysz się na mój tyłek. - syknęła Prim i odwróciła się do mnie przodem, trzymając w ręce karton mleka. Skrzyżowała ręce na piersiach i przyglądała mi się badawczo.
- Masz rację - uśmiechnąłem się bezczelnie i przejechałem palcami po włosach, by poprawić fryzurę. Pokręciła głową i przewróciła oczami. Znów odwróciła się do mnie plecami i zaczęła sobie robić jak mniemam kawę.
- Po co obudziłeś mnie tak wcześnie? - spytała i siadła na wprost mnie przy stole. Jej oczy wpatrzone były w moje. Nie przerywała kontaktu wzrokowego, podczas gdy powoli sączyła napój z kubka. Wzruszyłem ramionami.
- Nudziłem się. - westchnąłem cicho i spojrzałem na dziewczynę. Uśmiechnęła się pod nosem i oblizała usta. Przełknąłem ślinę, wyglądała wtedy seksownie.
- I co? Teraz bawisz się lepiej? - zaśmiała się cicho, a po chwili spojrzała na mnie z uśmiechem. Lubiłem jej uśmiech. Był taki ciepły i piękny. Lubiłem kiedy się uśmiechała.
- O wiele lepiej - zaśmiałem się, widząc jak się rumieni. Spuściła głowę w dół tak, że włosy zasłoniły jej twarz. Pokręciłem rozbawiony głową.
- Jesteś urocza. - dodałem cicho i zobaczyłem jak dziewczyna gwałtownie podnosi głowę. Patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami, a po chwili wybuchła śmiechem. Patrzyłem na nią pytającym wzrokiem.
- Nie masz pojęcia jak dziwnie brzmi w Twoich ustach . - uśmiechnęła się i czekała na moją reakcję. Zmarszczyłem brwi, a po chwili wywróciłem oczami.
- Wcale nie. - jęknąłem i wstałem podchodząc do lodówki. Wyjąłem z niej butelkę coli i zacząłem sączyć zimny napój. Odstawiłem butelkę na blat i odwróciłem się w stronę Prim. Oparłem się o szafkę i patrzyłem na dziewczynę.
- To co będziemy dzisiaj robić? - zapytała i wstała od stołu. Pusty kubek wstawiła do zmywarki i stanęła na przeciw mnie, kładąc ręce na biodra.
- Przetestujemy Twoje umiejętności. - powiedziałem i poruszyłem brwiami. Zrobiłem krok do przodu, zmniejszając odległość między nami i naparłem na jej usta.

Naburmuszona siedziałam na przednim siedzeniu w samochodzie. Justin prowadził samochód, w kompletnie nieznaną mi drogę. Nadal nie chciał mi powiedzieć, dokąd jedziemy, a próbowałam już wszystkiego. Dosłownie.
-Powiesz mi gdzie jedziemy? - zapytałam po raz tysięczny, mimo iż jechaliśmy dopiero 15 minut. Chłopak znów zachichotał pod nosem i spojrzał na mnie kątem oka. Wydęłam dolną wargę i odwróciłam głowę w stronę okna.
Wiem, że zachowywałam się jak dziecko. Ale na prawdę nic by mu się nie stało, gdyby w końcu powiedział mi gdzie zamierza mnie zabrać. Wtedy w kuchni, zmylił mnie tym pocałunkiem, ale zaraz po nim powiedział, że wychodzimy.
Poczułam jego ciepłą dłoń na swojej i uśmiechnęłam się delikatnie, ale nadal nie odwróciłam głowy w jego stronę. Splótł nasze palcem razem, a na moje policzki mimowolnie wpłynęły rumieńce.
-Wiesz, że zachowujesz się jak dziecko? - lekko pociągnął mnie za rękę, a ja w końcu odwróciłam głowę. Wzruszyłam ramionami i pokazałam mu język. Chłopak pokiwał z rozbawieniem głową i wyłączył silnik samochodu. Nawet nie zorientowałam się, gdy znaleźliśmy się na miejscu.
-Zawsze musisz wywozić mnie do jakiś obskurnych starych fabryk? - odezwałam się w końcu z lekką kpiną w głosie.
Chłopak wywrócił oczami i odpiął mój pas bezpieczeństwa. Pociągnął mnie za rękę, tak, że wylądowałam na jego kolanach.
-No już. Uśmiechnij się. - powiedział jak do dziecka i puścił moją dłoń. Jego dłonie powędrowały na moje policzki. Palcami naciągnął lekko skórę, tak że wyglądałam jakbym się uśmiechała. Zaśmiałam się cicho i także przeniosłam swoje dłonie na jego twarz. Delikatnie przeczesałam palcami jego włosy i uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Jesteś uroczy. - powiedziałam przesłodzonym głosem i złapałam w dłonie jego policzki. Pociągnęłam za nie, tak jak to robią babcie, gdy Cię dawno nie widzą. Justin skrzywił się lekko. Pocałowałam go w nos i zaśmiałam się. Chłopak szybko uwolnił się od moich rąk i sam pochylił się po kolejnego całusa. Jego dłonie asekuracyjnie oplotły moje biodra, bym nie spadła. Złączył nasz usta, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Odsunęłam się od niego i zaczęłam się śmiać. Justin warknął cicho, a ja przełknęłam głośno ślinę. Przyznam szczerze, to było seksowne. Oblizał usta i znów pochylił się nade mną, by po chwili całować mnie mocno. Zatrzepotałam rzęsami z przyjemności tego pocałunku.
Nagle odskoczyliśmy, gdy usłyszeliśmy klakson. Przez nasze gorące czynności, nawet nie zauważyliśmy, gdy chłopak docisnął mnie do kierownicy.
Zaśmiałam się, wyplątując się z objęć chłopaka i otworzyłam drzwi samochodu. Zeskoczyłam z kolan Justina i stanęłam na równe nogi, czekając aż wyjdzie z pojazdu.

od autorki: brak weny. zapraszam Was do mojego drugiego opowiadania - Death


piątek, 24 stycznia 2014

7."Jesteś bardzo silna, Prim"


Moje ręce opadły na blat, gdy jego usta zetknęły się z moimi. Delikatnie naparł na moje usta, a moje powieki aż zatrzepotały z czułości tego pocałunku.
Moje dłonie mimowolnie zacisnęły się na bluzie chłopaka, gdy z zaangażowaniem oddawałam pocałunki. Zapach jego perfum trafił do moich nozdrzy i zupełnie mnie otumanił. Czułam się jak w transie i zupełnie mi to nie przeszkadzało. Czułam się wspaniale.
Jego dłonie, które nadal znajdowały się na moich biodrach, teraz lekko je ścisnęły i przysunęły bliżej siebie. Objęłam go nogami na wysokości bioder i zmniejszyłam naszą odległość do minimum. Czułam jak się uśmiecha, więc na mojej twarzy też zagościł uśmiech.
Przeniosłam ręce na jego szyję, aby po chwili zatopić je w jego włosy. Były idealnie gładkie i miękkie. On cały był idealny.
Przerwałam pocałunek, by zaczerpnąć trochę cennego powietrza. Ręce spuściłam w dół na jego dłonie i splotłam nasze palce. Moja klatka opadała w zaskakująco szybkim tempie, jakbym przebiegła maraton. Spojrzałam na Justina, który także dyszał i uśmiechał się delikatnie. Spuściłam wzrok zażenowana tym, co przed chwilą się stało. Moje rumieńce jak zwykle paliły policzki, co spowodowało, że usłyszałam cichy chichot chłopaka.
-Jesteś urocza - szepnął znów pochylając się nade mną. Jego usta przywarły do mojej szyi, gdzie lekko ją zassał i podgryzł. Czy on właśnie zrobił mi malinkę? Z moich ust uleciało ciche jęknięcie i poczułam jak Justin się uśmiech z ustami tuż przy mojej skórze. - I zadziorna.
Zaśmiał się cicho, a ja delikatnie się uśmiechnęłam. Jedną rękę zarzuciłam na jego szyję i przyciągnęłam do siebie. Ugh, chyba moje uczucia co do tego chłopaka rosną.
Jego ręce wylądowały pod moimi udami, a ja pisnęłam w jego usta, kiedy znienacka podniósł mnie do góry. Małymi krokami zaczął kierować się do sypialni. Jego język przejechał po moich ustach, prosząc o dostęp, a ja mu bez namysłu pozwoliłam. Jego język całkowicie mnie zdominował i w tym momencie byłam chyba w stanie zrobić dla niego wszystko.
Nie mam pojęcia kiedy wylądowaliśmy na łóżku. Leżałam na chłopaku i z zachłannością go całowałam. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale w tym momencie nasze pocałunki były jedyną rzeczą, o której myślałam. Poczułam wybrzuszenie w jego spodniach i jęknęłam prosto w jego usta. Ręce chłopaka błądziły po moich plecach, a fala pożądania zaczęła się we mnie budować. Jednak wiedziałam, że gdybym się z nim przespała, to później bym tego bardzo żałowała. Mój umysł zaczął normalnie funkcjonować.
-Justin - szepnęłam między pocałunkami. Jego dłonie wylądowały na moich policzkach i przyciągnął mnie do siebie. Pocałował mnie czule w usta, a ja aż westchnęłam z zachwytu.
-Hm? - mruknął patrząc mi prosto w oczy.
-Ja.. Ja nie chcę tego robić.. - powiedziałam cicho i zagryzłam wargi w zdenerwowaniu. Oparłam głowę o jego tors i wsłuchiwałam się w jego szybkie bicie serca.
-Oh.. Czemu uważasz, że chcę to robić właśnie teraz? - powiedział wesołym tonem, by złagodzić napięcie między nami. Przez chwilę nic nie odpowiadałam, ale po chwili uniosłam głowę i uśmiechnęłam się do niego.
-Właśnie dlatego. - przywarłam biodrami do jego wybrzuszenia, a on mruknął gardłowo. Na moich rękach pojawiła się gęsia skórka, gdy patrzyłam, jak Justin przymyka oczy z przyjemności.
-Boże, jesteś idealna - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam. Patrzyłam mu prosto w oczy i nie mogłam przestać się uśmiechać. On jest idealny i nikt temu nie zaprzeczy. Zaczęłam zastanawiać się kim dla siebie jesteśmy.  Justin na prawdę potrafił być uroczy i kochany.
Znów oparłam głowę o jego pierś i patrzyłam za okno. Padał deszcz i na prawdę nie miałam ochoty nigdzie wychodzić. Wolałam przytulać się z Justinem. Uśmiechnęłam się delikatnie, byłam głupia. Pewnie dzisiaj chłopak zaciągnie kogoś do łóżka. On raczej nie był typem chłopaka, który wierzył w trwałe związki.
-Zimno Ci? - zapytał i potarł lekko moje ramiona, na których od razu uformowała się gęsia skórka. Kiwnęłam głową nawet na niego nie patrząc. Chłopak uniósł się do pozycji siedzącej, a ja wraz z nim. Jedną ręką przeczesałam jego poburzone włosy i uśmiechnęłam się. Justin rozpiął zamek błyskawiczny bluzy i zaczął ją z siebie zdejmować. Zarzucił ją na moje plecy i opatulił mnie nią. Włożyłam ręce w rękawy, które i tak były za długie. Uśmiechnęłam się do pięknego chłopaka i pocałowałam go w usta w ramach podziękowania.
Znowu poddaliśmy się pieszczocie i leżeliśmy na łóżku całując się zachłannie. Niestety przerwał Nam dźwięk dzwonka, który dobiegał z salonu. Mruknęłam z niezadowoleniem w jego usta i już podnosiłam się, by oderwać się od chłopaka, ale przyciągnął mnie bliżej siebie. Uśmiechnął się cwaniacko i wplątał ręce w moje włosy uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Telefon nadal dzwonił, a ja ugryzłam Justina w język by mnie puścił. Zaśmiałam się głośno i zeskoczyłam z niego jak najszybciej. Chłopak ruszył za mną, a ja biegiem ruszyłam do salonu, by odebrać ten cholerny telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i wyświetliło mi się zdjęcie rodzicielki. Justin był coraz bliżej mnie, więc wystawiłam rękę by nie zbliżał się do mnie.
-Teraz cicho. To moja mama - powiedziałam do niego i odebrałam połączenie.
-Cześć mamo. - uśmiechnęłam się mimowolnie.
-Witaj córeczko. Jak tam w Londynie? - wesoły głos rozbrzmiał w słuchawce. Przełknęłam ślinę, gdy poczułam dłonie Justina na mojej talii.
-Um, w Londynie? - powtórzyłam jej słowa i walnęłam się otwartą dłonią w czoło. Przecież oni myślą, że jestem w tym pięknym mieście. Chłopak zmarszczył zabawnie brwi i zaśmiał się cicho. Wystawiłam dłoń i zatkałam mu nią usta.
-Prim, wszystko w porządku? - zapytała mnie mama.
-Tak. Przepraszam po prostu jestem na spacerze i się chyba zgubiłam. - wymyśliłam pierwszą lepszą wymówkę i zaśmiałam się nerwowo. Poczułam coś wilgotnego na wewnętrznej części dłoni i spojrzałam na chłopaka. On mnie polizał! Jęknęłam zabawnie i wytarłam dłoń o spodnie.
-I jak? Podoba Ci się tam?
-Nawet bardzo. Byłam już na London Eye i było niesamowicie. - westchnęłam z zachwytu i usiadłam na podłokietniku od kanapy. Zawsze chciałam polecieć do Anglii, to było moje największe marzenie w dzieciństwie.
-Prim, kończ już. - marudził chłopak i usiadł koło mnie. Złapał moją dłoń i przeniósł ją na swoją głowę. Uśmiechnęłam się i zaczęłam przeczesywać jego kosmyki włosów.
-Kto to? - spytała podejrzliwie mama. Przymknęłam na chwilę oczy, by wymyślić coś jak najszybciej.
-Poznałam tu kilka osób. Nazywa się Justin i pochodzi z Kanady. Też przyjechał tu na wakacje. - przybiłam sobie piątkę w duchu za niezłą wymówkę. Wypuściłam powietrze ustami i zaczęłam psuć fryzurę chłopakowi.
-Jakoś nie jesteś dzisiaj rozmowna.. - westchnęła mama. Wywróciłam oczami i zwilżyłam usta językiem.
-Po prostu idę szybkim tempem do metra i mam lekką zadyszkę. Wiesz, że nie mam kondycji - kilka razy zadyszałam do słuchawki. - Zadzwonię do Ciebie później.
-No dobrze. Miłego pobytu córeczko. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
Westchnęłam głośno zaraz po zakończeniu rozmowy. Wstałam z podłokietnika tylko po to, by zaraz rzucić się na kanapę. Usiadłam w drugim rogu kanapy skierowana głową w stronę chłopaka. Oparłam głowę i patrzyłam na chłopaka.
-Czemu Twoja mama myśli, że jesteś w Londynie?
-Długa historia.. - odparłam niechętnie.
-Mamy czas. - zauważył chłopak. Mruknęłam niezadowolona i zapięłam bluzę chłopaka, którą miałam na sobie. Zaczęłam bawić się palcami, by nie patrzyć na Justina. Nie lubiłam poruszać tego tematu.
-Jeżeli nie chcesz, to nie musisz mówić. - powiedział. Znowu mruknęłam cicho i zagryzłam wargę.
-Wszyscy sądzą, że Matt umarł w wypadku samochodowym. - zaczęłam mówić ściszonym głosem. - Wszyscy oprócz mnie. Wiedziałam w jakim gównie siedział mój brat. Myślałam, że wiem o nim wszystko. Byliśmy ze sobą bardzo zżyci i Matt mówił mi o tych wszystkich gangach. - westchnęłam cicho - Po jego śmierci kompletnie się załamałam. Wpadłam w depresje, a nawet siedziałam przez kilka miesięcy w psychiatryku.. - kilka łez spłynęło po moich policzkach, gdy wspomniałam sobie te okropne czasy. - Postanowiłam go pomścić. Przez ten czas, który spędziłam w szpitalu obmyśliłam plan. Poprosiłam najlepszego przyjaciela mojego brata, by mi pomógł. Zgodził się i załatwił mi wszystkie potrzebne rzeczy, w tym ten dom.
Otarłam mokre policzki i wzięłam kilka głębszych wdechów by się uspokoić. Za często płakałam przy Justinie.
-Powiedziałam rodzicom, że chcę wyjechać do Londynu na jakiś czas, by odpocząć od tego wszystkiego. Zgodzili się od razu i powiedzieli, że nawet dadzą mi pieniądze na tą 'wycieczkę'. Dlatego właśnie mieszkam tutaj, a rodzice myślą, że jestem w Anglii. TA DAM! - dokończyłam z sarkazmem.
Spojrzałam na chłopaka, który patrzył na mnie z lekko uchylonymi ustami. W jego oczach widziałam przerażenie, ale też smutek. Rozłożył ręce i spojrzał na mnie pytająco. Uśmiechnęłam się smutno i usiadłam na jego kolanach, tuląc się w jego ciepłe ciało. Głowę umieściłam między jego szyją a ramieniem i oplotłam go rękami.
-Jesteś bardzo silna, Prim. - szepnął do mojego ucha. Jego ręce delikatnie pocierały moje plecy, uspokajając mnie tym. - Nie możesz się teraz poddać.
-Nie dam rady sama. Nie mam nikogo. - pocałowałam go u podstawy szyi i przejechałam językiem po jego miękkiej skórze.
-Masz mnie. Pomogę Ci, cokolwiek będziesz chciała. - wyszeptał cicho, a moje serce zabiło mocniej. Chłopak chyba to poczuł, bo przyciągnął mnie bliżej siebie.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.

od autorki: Jak widzicie będę chyba dodawać wpisy częściej i mam nadzieję, że będzie też więcej komentarzy pod rozdziałami. I jak? Podoba Wam się taki zwrot akcji? Nie wiem czy zauważyliście, ale jestem nową administratorką tej strony i to ja napisałam ten rozdział. Mam nadzieję, że mnie polubicie :)
15 komentarzy = nowy rozdział

poniedziałek, 13 stycznia 2014

6."Czy ty coś sugerujesz?"

Nie  mam pojęcia ile czasu siedziałam na podłodze w salonie. Głowę miałam zadartą do góry i tępo patrzyłam w sufit. Nie kontrolowałam łez. Spływały ciurkiem po skroniach i wsiąkały we włosy. Czułam się jak gówno.
Po prostu. Nie rozumiałam go. Miałam już dość.
Szum, który dobiegał z łazienki wreszcie ustał. I dobrze. Zazwyczaj odgłos spływającej wody przynosił mi ukojenie. Nie dzisiaj. Wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała skonfrontować się z Justinem. Jednak moja psychika i tak była już na wyczerpaniu. Nie chciałam z nim rozmawiać. Słyszałam powolne kroki, które stawały się coraz głośniejsze. Stał przede mną. Nie widziałam go, gdyż cały czas patrzyłam w sufit, ale czułam jego chłodną aurę. Nie wróżyło to nic dobrego.
Próbowałam uregulować swój nienaturalny, przerywany oddech. Rękawem bluzy otarłam mokre policzki i westchnęłam cicho, czekając na.. No właśnie.. Na co?
-Prim..- usłyszałam jego spięty głos. Zmarszczyłam czoło, zdziwiona, że chcę rozmawiać. Przełknęłam ślinę i spuściłam głowę w dół. Nadal na niego nie patrzyłam, nie umiałam. Za cel obrałam sobie bardzo interesującą podłogę.
-Prim.. - powtórzył trochę głośniej. - Ja.. Chciałem.. Ja chciałem Cię przeprosić.
-Wypierdalaj stąd.- powiedziałam zadziwiająco spokojnie. Kompletnie zignorowałam jego słowa, które jednak w duchu mnie ucieszyły.
Niniejszym jednak i tak wstałam z podłogi, kompletnie ignorując Biebera i skierowałam się pospiesznym krokiem do kuchni. Zaczęła boleć mnie głowa, więc wdrapałam się na blat i stojąc na nim zaczęłam przeszukiwać szafki. Nie mieszkałam tu za długo, więc nie wiedziałam gdzie mogą być. Wreszcie znalazłam!
Zeskoczyłam z blatu i sięgnęłam po szklankę. Napełniłam ją wodą i odwróciłam się by siąść przy stole.
-Kurwa! - krzyknęłam, a szklanka z hukiem upadła na podłogę. Moje serce biło nienaturalnie szybko. Spojrzałam się z wyrzutem na Justina, który z niewyjaśnionych powodów nadal był u mnie w domu, a teraz stał w wejściu do kuchni.
-Mówiłam, że masz wyjść - warknęłam na niego. Ominęłam kałużę i kawałki szkła i stanęłam na środku kuchni. Nie miałam ochoty sprzątać. Jednak wyjście z kuchni, oznaczało, że będę musiała przejść obok Biebera. Oh, jebać to.
Spojrzałam na chłopaka, który z niewiadomych powodów się uśmiechał. Wywróciłam oczami i skierowałam się w stronę salonu. Przeszłam obok niego i poczułam mocne szarpnięcie za rękę. Odwróciłam się i już podnosiłam rękę, żeby go z policzkować, ale zwinnie złapał moją rękę.
-Czego chcesz?! - krzyknęłam do niego i szczerze powiedziawszy czułam, że zaraz znowu się popłaczę. Jęknęłam i poczułam jak łzy znów spływają po moich policzkach. - Proszę Cię, zostaw mnie w spokoju.
Spojrzałam błagalnie w jego oczy. Ujrzałam w nich strach, ale też współczucie?
Po chwili poczułam ciepło. Silne ramiona Justina oplotły moje wiotkie ciało. Wstrzymałam oddech, bo na prawdę czułam się dziwnie. Byliśmy tak blisko. Nie było ani centymetra przestrzeni między nami. Czułam jak moje policzki stają się ciepłe.
-Oddychaj. - usłyszałam jego cichy szept tuż przy uchu. Po moich plecach przeszedł przyjemny dreszcz, nawet chyba Justin go poczuł. Zaczęłam oddychać, ale jak na zawołanie moim ciałem ogarnął szloch. Moje ręce zacisnęły się na koszulce chłopaka, a twarz wtuliłam w jego tors. Może właśnie tego mi było potrzeba?
-Nienawidzę Cię - jęknęłam i uśmiechnęłam się pod nosem.
-Ja Ciebie też - zaśmiał się cicho i pogłaskał mnie po włosach. To było bardzo dziwne, że Justin umiał się tak wspaniale zachować. Jednak nie przeszkadzało mi to, więc bardziej wtuliłam się w jego ciało.

Patrzyłam na siebie w lustrze i nie dowierzałam. Wyglądałam zupełnie inaczej niż przed przyjazdem tutaj. Miałam zapadnięte policzki, co zawsze mi się podobało. Nigdy nie byłam jakoś szczególnie chuda, ale teraz czułam się idealnie. Jednak podkrążone oczy wcale nie wyglądały dobrze. Zamaskowałam je nakładając niewielką ilość fluidu. Uśmiechnęłam się do lustra, co wyszło trochę sztucznie i westchnęłam cicho pod nosem.
-Prim. Wszystko w porządku? - w drzwiach pojawił się Justin. No tak, zapomniałam, że cały czas był w domu. Pogodziliśmy się i na prawdę byłam szczęśliwa, że tak się stało.
-Um, tak. - uśmiechnęłam się delikatnie, by odpędzić jego, jak i swoje obawy. Chłopak spojrzał na mnie nie pewnie, ale po chwili kiwnął głową i wyszedł z łazienki. Przeczesałam włosy ręką i po chwili już szłam do salonu.
-Oglądamy coś? - zapytał Justin i spojrzał na mnie pytająco. Oblizałam usta i kiwnęłam głową.
-Poczekaj, tylko idę sprzątnąć szkło w kuchni - skrzywiłam się lekko i już kierowałam się wyjścia z salonu, ale chłopak mnie zatrzymał.
-Już to zrobiłem. Usiądź i się wyluzuj. - uśmiechnął się i siadł na kanapie, klepiąc ręką miejsce koło siebie. Przez chwilę stałam na środku pokoju i tępo patrzyłam się w kanapę, ale po chwili już kierowałam się do wyznaczonego miejsca. Usiadłam na kanapie, moim zdaniem za blisko niego. Już miałam się odsunąć, ale chłopak oplótł mnie ręką. Moje ciało zesztywniało, a policzki były pewnie czerwone jak burak. Westchnęłam z lubością. Na prawdę, bycie w ramionach Justina było strasznie przyjemne i gdybym mogła, to spędziłabym całe wieki w takiej pozycji. Jednak czułam się dziwnie, gdy byliśmy tak blisko siebie.
-Justin..-szepnęłam cicho. Uniosłam głowę ku górze i napotkałam intensywny wzrok chłopaka. Jego tęczówki były brązowe jak ciemna kawa, ale dało się dostrzec złote plamki. Miał piękne oczy.,
-Ja chciałam Ci podziękować. Za wszystko. - zarumieniłam się, gdyż Justin cały czas wpatrywał się w moje oczy. Uniosłam się delikatnie i cmoknęłam go w policzek.
Szybko opuściłam się i oparłam głowę o jego ramie, by ukryć te cholerne rumieńce. Chłopak zaśmiał się i włączył film.

-Podobało Ci się? - Justin kolejny raz żartował. Ze mnie. Nie może się opanować już od kilkunastu minut. . A to dlatego, że po kilku minutach tej komedii, ja zasnęłam. Wtulona w chłopaka.
Pokręciłam głową z lekkim uśmiechem. Lubiłam patrzeć na jego szczęśliwego, wyglądał wtedy tak młodo. Gdybym poznała go w innych okolicznościach, to nigdy bym nie uznała, że może być gangsterem.
-Przepraszam. - jęknęłam żartobliwie. - Jesteś po prostu bardzo wygodny.
-Czy ty coś sugerujesz? - Poruszył śmiesznie brwiami, a ja znowu zaczęłam się chichrać. Wskoczyłam na blat, gdyż byliśmy w kuchni i patrzyłam na jego uśmiech.
-Zależy co masz na myśli. - zażartowałam i patrzyłam jak chłopak poważnieje. Powolnym, ale seksownych krokiem zaczął iść w moją stronę.
-To nie ja mam sprośne myśli - zaśmiał się, a ja otworzyłam szerzej oczy. On sobie żartuje, prawda?
-Oh, więc teraz umiesz czytać w myślach?
-Czyli przyznajesz się do tego, że myślisz o mnie pod kątem erotycznym? - Miał tak poważną minę, że nie wiedziałam czy ona mówi poważnie. Pokręciłam głową przecząco i pokazałam mu środkowy palec.
-Ta rozmowa jest zakończona. - rzuciłam z lekko obrażonym tonem. Już chciałam zeskakiwać i wyjść z pomieszczenia, ale chłopak złapał mnie w biodrach. Stanął między moimi nogami i patrzył mi prosto w oczy.
Odwróciłam wzrok. Nie mogłam wytrzymać jego natarczywego spojrzenia. Skóra na biodrach, gdzie nadal znajdowały się dłonie Justina, niemal paliła. Czułam jak cała krew napływa mi do twarzy. Czułam się niezręcznie, ale też wspaniale. Ten chłopak za bardzo namieszał mi w głowie.
-Co ty robisz? - zaczęłam panikować, kiedy chłopak nachylił się w moją stronę, a jego oddech owiał moją twarz.
-Nie przeszkadza mi, że myślisz o mnie w "ten sposób".. - zażartował szeptem wprost do mojego ucha. Odetchnęłam głośniej, kiedy jego dłonie zaczęły lekko masować moje boki. Oblizałam usta ze zdenerwowania i spojrzałam na Justina. Jego wzrok skierowany był na moje usta. Łoho, nie dobrze.
Przygryzłam je ze zdenerwowania, ale chłopak sięgnął ręką i uwolnił dolną wargę z pomiędzy moich zębów. Powietrze stawało się coraz gęstsze i czułam, że zaraz mogę zemdleć. Dosłownie.
-Co ty robisz? - ponowiłam pytanie, które ledwo wyszeptałam.
-Nie wiem. - odpowiedział równie cicho.
I stało się.
Czułam jak po całym ciele rozchodzą się dreszcze.
Jak motyle w brzuchu uwalniają się do lotu.
A co najważniejsze czułam jego ciepło.
Jego usta.

od autorki: trochę długo musieliście czekać na ten rozdział, ale już jest. i jestem z niego zadowolona. spodziewaliście się takiego obrotu sprawy?
przepraszam, ale muszę to zrobić. w ankiecie jest napisane, że 57 osób czyta bloga, a 19 osób go obserwuje. pod poprzednim rozdziałem nie pojawiło się nawet 20 komentarzy. więc bierzcie się do roboty. 10 komentarzy = następny rozdział
Śpieszcie się, nowy rozdział już napisany.