środa, 20 listopada 2013

5."Nie szukaj mnie, nie warto."

"Miej odwagę popełniać błędy. 
Rozczarowania, porażki, zwątpienia
to narzędzia, którymi posługuje się Bóg,
by wskazać nam właściwą drogę"

Justin 

-Nie rób nic głupiego.-powiedziałem tak cicho, że pewnie nawet dziewczyna nie usłyszała.
Ostatni raz walnąłem pięścią w drzwi. Niestety nie doczekałem się jakiejkolwiek odpowiedzi. Oparłem czoło o chłodną, drewnianą powierzchnię. Muszę się uspokoić.
Wziąłem kilka głębszych wdechów i poczułem się trochę lepiej. Odwróciłem się plecami w stronę drzwi i zjechałem w dół, aż usiadłem na panelach. 
-Prim.-odezwałem się, mając nadzieję, że mnie usłyszy. Jednak nic nie odpowiedziała, więc ciągnąłem dalej.
-Wiem, że pewnie jesteś w szoku po tym co usłyszałaś. Ale to i tak nie powinno zmienić Twojego zdania o Macie. Jest Twoim bratem, pamiętaj o tym. 
Od kiedy zrobiłem się taki ckliwy? Prim była dobrą dziewczyną, różniła się od pozostałych z Bronx'u. Co nadal nie zmienia faktu, że mogłaby odpowiedzieć na moje nawoływania. 
Podniosłem się z podłogi i kolejny raz zapukałem w drewnianą powłokę. Zero odpowiedzi.
-Prim. Otwórz drzwi, albo je wywarze.
Westchnąłem zrezygnowany i odsunąłem się kawałek. Z całą siłą jaką posiadałem, naprałem nogą na drzwi, które ustąpiły. Po pomieszczeniu rozniósł się huk, gdyż drzwi uderzyły w ścianę. 
Rozejrzałem się, ale po dziewczynie ani śladu. Jedyną rzeczą, która przykuła moją uwagę, było otwarte okno. Podbiegłem do niego i wyjrzałem na podwórko. Nie dostrzegłem jej na podwórku.
-Kurwa-zakląłem i ruszyłem do salonu. Nerwowo zacząłem szukać telefonu.
Odblokowałem ekran i odczytałem wiadomość od Prim.

"Wrócę jutro. Nie szukaj mnie, nie warto. Przepraszam"

Kurwa, kurwa, kurwa.
Co z nią jest nie tak? 
Zacząłem do niej wydzwaniać, ale odrzucała każde moje połączenie. 
Poszukiwania czas zacząć.

-Will?!-krzyknąłem wchodząc do jego domu. Szybkim krokiem skierowałem się do salonu. Mój przyjaciel siedział zadowolony na kanapie. W lewej ręce trzymał butelkę piwa i patrzył na nią z lubością.
-Siema stary.-podniósł się, po czym uścisnął mnie przyjacielsko. Poczułem od niego silną woń alkoholu.
-Cześć.-kiwnąłem głową i opadłem na kanapę.-Musisz mi pomóc.
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, a jego brwi niemal się złączyły.
-Co jest?
-Prim zniknęła.
Ciemnoskóry uśmiechnął się pod nosem i ułożył wygodnie na kanapie. Jego mięśnie były rozluźnione, kiedy mnie dosłownie skręcało od środka. Patrzyłem na niego zdziwiony. Czemu on się uśmiecha?
-Czemu się o nią martwisz?-uniósł jedną brew do góry i patrzył na mnie skoncentrowany. Westchnąłem cicho i przymknąłem oczy. Powinienem mu powiedzieć?
-Muszę dbać o jej bezpieczeństwo..-odpowiedziałem wymijająco.
-Tak? Niby czemu?! Zostałeś jej prywatnym ochroniarzem?!
Zaśmiał się bez humoru, a na jego twarzy uformowała się zmarszczka. Jego dłoń była mocno zaciśnięta na puszce, a ja czułem jego narastającą złość.
Byłem zaskoczony jego nagłym wybuchem. Nie miał przecież powodu by być zły. A zwłaszcza na mnie. Jesteśmy w końcu przyjaciółmi. Znamy się od dawna. Więc o co mu chodzi?
-Jesteś pijany. Uspokój się.-odpowiedziałem. Wstałem z kanapy i zacząłem kierować się do wyjścia. Niepotrzebnie tu przyszedłem.
-Więc teraz tak sobie po prostu wyjdziesz?!-usłyszałem jego wściekły ton. Odwróciłem się na pięcie i pociągnąłem sfrustrowany za włosy. Czarnoskóry patrzył mi się prosto w oczy, a w jego tęczówkach dało się dostrzec złość.
-Obiecałem komuś, dobra?! Obiecałem, że nic się jej nie stanie!-krzyknąłem, a moje pięści same zacisnęły się w pięści. Uderzyłem w ścianę obok siebie i warknąłem. Od razu pożałowałem swojego nagłego wybuchu, gdyż zobaczyłem krew, która skapywała na kafelki. Ostatni raz spojrzałem na Willa i bez słowa wyszedłem z jego domu.
-Kurwa.-jęknąłem do siebie, kiedy siedziałem już w samochodzie. Znowu poniosła mnie złość.

Uśmiechnąłem się zadowolony, widząc swojego najlepszego kumpla. Uścisnął mnie przyjacielsko i otworzył drzwi, by wpuścić mnie do swojego domu. Zadowoleni ze swojego spotkania, skierowaliśmy się do salonu, gdzie usadowiliśmy się na kanapie.
-Prosiłeś mnie, bym przyszedł.-powiedziałem cicho i spojrzałem na przyjaciela. Na jego twarzy, było wiele sprzecznych emocji. Wydawał się być zadowolony, ale lekki niepokój dało się dostrzec w jego tęczówkach.
-Tak. Już od dawna miałem do Ciebie tą sprawę, ale nie wiedziałem czy się zgodzisz..-westchnął cicho i podrapał się po głowie.
-Jesteś moim przyjacielem. Nie odwrócę się od Ciebie w potrzebie.-poklepałem go pocieszająco po plecach. Chłopak uśmiechnął się lekko i strzelił palcami u rąk.
-Dobra. To zabrzmi trochę dziwnie, ale musisz to zrobić.-spojrzał na mnie. Kiwnąłem głową, dając mu do zrozumienia, że słucham.-Jeżeli przyjdzie do Ciebie jakaś dziewczyna i będzie prosiła o pomoc, to bez wahania jej pomóż.
Patrzyłem na niego zdziwiony. Uniosłem jedną brew ku górze i przełknąłem ślinę. On gada jak popieprzony.
-Co?-zaśmiałem się. Może on żartuje?
-Mówię serio stary. To bardzo ważne..
-No dobrze.. Zrobię to.-uśmiechnąłem się niepewnie, patrząc na przyjaciela.-Jesteś pewien, że wszystko w porządku?
-Tak..-jęknął.-Tak sądzę.
-Powinieneś się chyba zdrzemnąć, stary.-stwierdziłem patrząc na niego. Miał podkrążone oczy i zdecydowanie wyglądał jakby nie spał od jakiegoś czasu.
-Może i masz rację.-westchnął.
Podniosłem się z kanapy, a wraz ze mną Matt. 
-Odpocznij trochę. Przyjdę ja będziesz czuć się lepiej. Trzymaj się.-uścisnąłem go na pożegnanie. Już miałem wychodzić, ale zatrzymał mnie chłopak.
-Dzięki za wszystko, stary-uśmiechnął się. Skinąłem niepewnie głową i wyszedłem z mieszkania.

Jak mogłem być tak głupi? On wiedział, że coś się stanie i dlatego kazał mi to zrobić. Jednak nigdy nie mówił, że ma siostrę? Nie ufał mi? Byliśmy przecież najlepszymi przyjaciółmi..
No właśnie. Byliśmy.


***

Wypuściłam powietrze ustami, próbując wyrównać szybkie bicie serca. Powiedzieć, że byłam przerażona, to mało. Po prostu czułam jak mi zaraz serce wyskoczy z piersi. Nie miałam pewności jak Justin zareagował po tym, jak uciekłam z własnego mieszkania.  
Było wcześnie, gdzieś około ósmej rano. Nie miałam pojęcia czy chłopak jest w ogóle u mnie w domu, ale ostrożności nigdy nie za wiele.
Powoli uchyliłam drzwi i wychyliłam zza nich głowę. Nikogo nie było. Po cichu weszłam do przedpokoju i zamknęłam drewnianą powłokę. Z nóg zsunęłam buty i powoli skierowałam się do salonu.
Zamarłam. 
Justin leżał na kanapie i miał zamknięte oczy. Spał. Na ziemi leżało mnóstwo butelek po piwie. Oj, chyba nie zniósł tego dobrze.
Po cichu skierowałam się do sypialni i po prostu położyłam się na łóżku. Przymknęłam oczy, myśląc o tym co stało się wczoraj. 

Obudził mnie zdenerwowany głos Justina zza ściany. Przełknęłam głośno ślinę i jak najciszej potrafiłam, wstałam z łóżka. Nie wiem czy to nerwy czy moje chore wyobrażenia, ale słyszałam swoje głośne bicie serca. Byłam przerażona. Na palcach zaczęłam kierować się w stronę drzwi.
Delikatnie wychyliłam się zza framugi i ujrzałam szatyna, który stał tyłem do mnie. Wyglądał przez okno, a w prawej ręce trzymał telefon, który przykładał sobie do ucha.
-Nie obchodzi mnie to, że nie masz czasu.-warknął do aparatu. Zwilżyłam usta językiem i przysłuchiwałam się dalej rozmowie.
-Nie ma jej od wczoraj.-jęknął zrezygnowany. Martwił się?
-Kurwa, pomóż mi jej szukać!-krzyknął, a ja aż podskoczyłam uderzając łokciem o drzwi. Justin gwałtownie się odwrócił i spojrzał na mnie. Miał lekko rozchylone usta i zmarszczone brwi.
Jego ostry wzrok niemal palił moje ciało. Zrobiłam krok do tyłu, ale plecami naparłam na ścianę.
Czułam się osaczona. Czułam się jak w jakiś chorym filmie. Bałam się.
Może nie znałam Justina zbyt długo, ale już po samym wyglądzie można było wywnioskować, że do przyjemnych nie wygląda. Szatyn był przecież porywczy, nie wiedziałam co chcę zrobić. Był nieobliczalny.
Nim się zorientowałam, chłopak ruszył w moją stronę. Mój żołądek ścisnął się nieprzyjemnie, a nogi jak na zawołanie całkowicie zmiękły. Zsunęłam się po ścianie i podkuliłam nogi, czekając na gorsze.
-Czyś ty oszalała?!
Jego niski głos odbijał mi się echem w głowie i przyprawiał mnie o zawrót głowy. Nie odpowiedziałam, tylko jeszcze bardziej przysunęłam się do ściany. Chciałam w nią wsiąknąć i być z dala od rozwścieczonego chłopaka. Chciałam znaleźć się w innym miejscu. Nie ważne gdzie. Byle nie tutaj.
-Błagam. Nie krzycz-ledwo wypowiedziałam. Nawet nie wiem czy brunet to usłyszał. Moje ciało ogarniał strach, a gardło było niemal ściśnięte.
Usłyszałam głośny huk, a gdy podniosłam głowę zobaczyłam jak Justin trzyma się za rękę. Dopiero po chwili doszło do mnie co się stało.
-Cholera-doszedł do mnie jego napięty głos, a po chwili skierował się szybkim krokiem do łazienki. Rozgość się, kurwa.
Westchnęłam głośno, a strach zaczął się przeradzać w złość. Oparłam głowę o ścianę i siedziałam. W oddali było słychać szum wody płynącej z kranu w łazience oraz tykający zegar. Zaczęłam się uspokajać, ale moje myśli nadal nie dawały mi spokoju. Musiałam to wszystko wyjaśnić z Justinem.

od autorki: Witajcie! Przepraszam, że tak dawno mnie tu nie było, ale jak już pisałam miałam problem z laptopem.
I jak podoba się Wam nowy rozdział?
Według mnie wyszedł całkiem niezły, jestem z niego zadowolona. Nie wyszedł tak długi jak myślałam, ale chciałam dodać jak najszybciej kolejną część. Mam nadzieję, że skomentujecie ten rozdział. Nawet nie macie pojęcia jak to motywuje. Do następnego!