sobota, 12 kwietnia 2014

9."Jak to wrócił?!"

-Co my tutaj robimy? - zapytałam rozglądając się po pomieszczeniu. Pokój był bardzo duży. W niektórych miejscach leżały jakieś stare manekiny, porwane materiały i Bóg wie co jeszcze. W drugim końcu pokoju znajdował się mały stolik, ale nic na nim nie leżało. Potarłam ręce, by pozbyć się gęsiej skórki. Nie czułam się tutaj pewnie i nawet obecność chłopaka mi nie pomagała.
Justin zauważył moje nerwowe spojrzenie i złapał moją dłoń lekko ją ściskając.
-Nie bój się. - szepnął i pocałował mnie w policzek, a po chwili odsunął się lekko. Puścił moją dłoń i skierował się na drugi koniec pokoju.
-Chcę byś była bezpieczna. - powiedział, stojąc do mnie tyłem. Jego głos rozniósł się echem po przestronnym pomieszczeniu. - Dlatego dzisiaj wypróbujemy Twoje umiejętności.
Podniósł kilka butelek z ziemi i ustawił je obok siebie na stole. Przełknęłam głośno ślinę i zagryzłam wargę. Zaraz wyda się kłamstwo..
-Na prawdę musimy? - zapytałam cichym głosem i uśmiechnęłam się, starając się go przekonać. Chłopak uniósł jedną brew do góry i po chwili stał koło mnie, kolejny raz całując mnie w policzek.
-Chcę mieć pewność, że dasz sobie radę, gdyby mnie zabrakło. - powiedział cicho. Spojrzałam na niego zaskoczona. O czym on mówi? Złapałam jego dłoń i splotłam razem nasze palce.
-Nie mów tak. - powiedziałam smutno. Stanęłam naprzeciwko niego i położyłam dłonie na jego policzkach. Poczułam, że moje policzki są czerwone, ale zignorowałam to i stanęłam na palcach, by pocałować chłopaka. Lekko naparłam na jego usta i nim zdążył oddać pocałunek, odsunęłam się z uśmiechem. Chłopak wypuścił głośno powietrze, najwidoczniej sfrustrowany.
-Nie mydl mi tu oczu. - zażartował, by zmniejszyć napiętą atmosferę - Wiem, że robisz wszystko, by nie być tutaj.
Walnęłam go z całej siły w ramię i mimowolnie się skrzywiłam, gdy dłoń zaczęła mnie boleć. Justin zaśmiał się głośno, a ja wywróciłam oczami.
-Miejmy to już za sobą. - jęknęłam. Chłopak uśmiechnął się i wyjął broń zza paska spodni. Podał mi ją i patrzył  na mnie wyczekująco. Spojrzałam na pistolet z lekką obawą i odblokowałam go. Wyprostowałam ręce i zaczęłam celować w stronę butelek. Opuściłam po chwili jednak broń i spojrzałam na chłopaka.


-Po co Ci broń, skoro nie umiesz strzelać?! - krzyknął rozbawiony, a jego głos rozniósł się echem po pomieszczeniu. Wzruszyłam ramionami. Nie powinien się ze mnie śmiać.
-Nikt nie wie, że nie umiem strzelać.. - powiedziałam cicho i bawiłam się zabezpieczonym pistoletem, podrzucając go lekko do góry.
-Jak Matt dał ci broń, skoro wiedział, że nie umiesz strzelać? - nadal się ze mnie nabijał. Jednak na dźwięk jego imienia lekko zrzędła mi mina. Spuściłam głowę, a pistolet położyłam na stole, na którym siedziałam.
-Zamknij się. - warknęłam w końcu. Miałam dość już jego wiecznego humoru. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, a gdy zobaczył moją naburmuszoną minę, uśmiechnął się. Pociągnął mnie za rękę, a sekundę później już byłam przyciśnięta do jego torsu.
-Zostaw mnie. - jęknęłam i chciałam się wyrwać, ale nie dałam rady. -Justin..
-Uspokój się. - szepnął uspokajająco. Pocałował mnie w czubek głowy, a ja aż westchnęłam z zachwytu. - Nie chciałem byś była zła. - powiedział wesołym głosem. Uśmiechnęłam się lekko i objęłam go rękami w talii.
-Wracajmy do domu. - mruknęłam, gdy poczułam, że robię się senna. Kiwnął głową i zaczął kierować się w stronę, ale zatrzymałam go - Zanieś mnie.
Jęknęłam żałośnie. Na prawdę moje siły wyparowały z niewiadomych przyczyn, a ja nawet nie miałam ochoty się ruszyć. Zbyt wygodnie siedziało mi się na tym starym stole. Chłopak zaśmiał się i podszedł do mnie. Wyciągnęłam ręce i objęłam go w szyi, kiedy Justin bez problemu podniósł mnie. Uśmiechnęłam się, tuląc policzek do jego ramienia i lekko cmoknęłam go w szyję w ramach podziękowania. Było mi bardzo przyjemnie w jego ramionach i w tej chwili nie potrzebowałam niczego innego, oprócz jego ciepła

-Jest bezpieczna.. - usłyszałam głos Justina. Najwyraźniej musiałam przysnąć, bo gdy uchyliłam jedno oko, to okazało się, że nadal jedziemy samochodem. Chłopak na szczęście nie zorientował się, że już nie śpię, więc mogłam bez problemu podsłuchiwać rozmowę, którą prowadził przez telefon.
-Nie wiem.. Lubie ją - szepnął do słuchawki, ale i tak usłyszałam. Uśmiechnęłam się lekko i poczułam, że na moje policzki wstępują rumieńce. Ja też Cię lubię, Justin.
-Jak to wrócił?! Czego on tu szuka?! - spięty głos chłopaka spowodował, że sama nie czułam się zbyt rozluźniona. - Wiem kim on jest, do cholery!
O kim oni rozmawiali? Z kim on rozmawiał? Przełknęłam ślinę i próbowałam się rozluźnić, jednak moje spięte ciało odmawiało posłuszeństwa. Jeżeli Justin jest spięty, to znaczy że jest źle. Na prawdę. Ostatnio strasznie się zżyliśmy i nie lubiłam, gdy chłopak był smutny.
Przez jakiś czas w samochodzie panowała cisza i jedyne co było słychać, to odgłos silnika. Zaczęłam na nowo odpływać do krainy Morfeusza, ale głos Justina spowodował, że wspomnienia wróciły.
-Przecież to on zabił Matt'a!

od autorki: trochę krótki, ale jeżeli chcecie, żeby rozdziały pojawiały się wcześniej, to właśnie takiej długości będę. I jak? Spodziewaliście się takiego obrotu sprawy?