sobota, 14 września 2013

4."Nic nie jest w porządku!"


"Jeśli nie dojdziesz do porozumienia z samym sobą, 
to z innymi tym bardziej nie dojdziesz.."

Prim

Ile ja wczoraj wypiłam?
Cały czas powtarzam sobie to pytanie odkąd się obudziłam.
Ktoś mi do cholery odpowie na moje pytania?
Na przykład dlaczego Justin śpi w moim łóżku? Dlaczego obejmuję mnie ramieniem? I dlaczego mi to nie przeszkadza?
Na prawdę starałam się od pewnego czasu wstać, ale jego silne ręce trzymały mnie władczo przy sobie. 
Poddałam się wzdychając głośno i obróciłam się twarzą do niego. Ten chłopak zdecydowanie jest przystojny.
Podczas snu wyglądał uroczo. Włosy miał roztrzepane, ale w ten seksowny sposób. Jego brązowe oczy były przysłonięte powiekami, które okalane były wachlarzem długich rzęs. Te perfekcyjne usta, były teraz delikatnie rozchylone. Uśmiechnęłam się pod nosem i położyłam dłoń na jego klatce piersiowej.
-Justin.-jęknęłam, lekko go dźgając w brzuch. Jego ręce zacisnęły się mocno wokół mojego ciała, a mi zaczęło brakować powietrza.-Justin.
Chłopak poruszył się niespokojnie i wypuścił gwałtownie powietrze przez usta. Kilka razy zamrugał oczami i spojrzał w sufit. Chyba mnie nie zauważył.
Odchrząknęłam znacząco, a jego ciekawski wzrok od razu skierował się na moją osobę. Gdy tylko mnie zobaczył, odskoczył i z hukiem upadł na podłogę. Po pokoju rozniósł się mój głośny śmiech, którego nie mogłam opanować. Po chwili chłopak podniósł się i urażony usiadł na łóżku na przeciwko mnie, zakrywając nogi kołdrą. Teraz mogłam podziwiać jego umięśniony brzuch. Ugh, on musiał dużo czasu spędzać na siłowni.
-Skończyłaś podziwiać?-zaśmiał się chłopak. Moje policzki spłonęły rumieńcem, więc odwróciłam głowę w bok. Po omacku złapałam poduszkę i rzuciłam nią w chłopaka.
-Zamknij się.-jęknęłam nieśmiało.-Lepiej  mi powiedz co robisz u mnie w domu? I co robisz w moim łóżku?
Uniosłam jedną brew ku górze, przyglądając mu się uważnie. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony. Między jego brwiami uformowała się śmieszna zmarszczka. Uśmiechnęłam się delikatnie, ale szybko odwróciłam wzrok, gdyż przyglądał mi się skoncentrowanie. Westchnęłam cicho czekając na odpowiedź.
-Kto jak kto, ale ty powinnaś wiedzieć.-uśmiechnął się, a po chwili przygryzł wargę przglądając się mojej reakcji. Otworzyłam usta, ale żaden dźwięk nie wydobył się. Jak to możliwe, że nie pamiętam nic z poprzedniego wieczora?
-Jak to?-wyszeptałam zdezorientowana.
-Możesz nie pamiętać, ale sama prosiłaś mnie bym został z Tobą.-poruszył śmiesznie brwiami. Chciałam zapaść się pod ziemię, dosłownie. Nic innego mi nie zostało, więc opadłam na łóżko i podciągnęłam kołdrę pod samą głowę. Rzeczywiście nie pamiętam.
-Musiałam dużo wypić.-mruknęłam zażenowana. Chłopak spojrzał na mnie z uśmiechem, a po chwili leżał z głową zwróconą w moją stronę.
-Z pewnością..-zamyślił się na chwilę.-Wiesz, że jak przyjechałem po Ciebie do klubu, to tańczyłaś na barze?
Moje ciało zesztywniało, a w gardle zaschło. Czułam się okropnie. Było mi głupio, czułam się zażenowana. Ja nie umiem tańczyć!
-Przepraszam..-wyszeptałam przymykając oczy. Poczułam gromadzące się w nich łzy. Było mi tak wstyd. Jak mogłam byś tak głupia, by upić się do nieprzytomności? Wypuściłam powietrze ustami, starając się wyrównać oddech.-Za wszystko.
Chłopak uśmiechnął się słabo i przyciągnął mnie do siebie jednym zwinnym ruchem. Moja głowa spoczęła na jego klatce piersiowej. Dobra. To było dziwne. Od jego torsu biło przyjemne ciepło i czułam się bezpiecznie. Może Justin nie jest taki zły?
-Nic się nie stało. To było bardzo zabawne.-zaśmiał się wdzięcznie. Walnęłam go prawą ręką w brzuch, na co lekko się zgiął, a jego mięśnie wyraźnie się napięły.
-Nie wątpię. Ja nie umiem tańczyć.-powiedziałam poważnie podnosząc głowę, by spojrzeć mu w oczy. Przez chwilę patrzyliśmy sobie prosto w oczy, ale po chwili spuściłam głowę zawstydzona. Znów położyłam głowę na jego klatce piersiowej, zaciągając się jego zapachem. Musi używać dobrych perfum, bo nawet po wczorajszej imprezie nadal czułam ich zapach.
-Nie było aż tak źle.-powiedział wesołym głosem. Westchnęłam zażenowana, postanawiając zakończyć rozmowę. Niechętnie odsunęłam się od chłopaka i bez słowa wstałam z łóżka. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej potrzebne ubrania, a po chwili skierowałam się do łazienki.

***

-Zrobiłem śniadanie.-powiedział Justin z dumnym uśmiechem, kiedy wchodziłam do kuchni. Wskazał rękami na stół, na którym stały dwa talerze z tostami, a obok kubki z parującą kawą. 
-Brawo.-zaśmiałam się sarkastycznie i zaklaskałam w dłonie kilka razy. Spojrzałam za bałagan, który znajdował się na blacie za chłopakiem.-Ale tamtego na pewno nie będę sprzątać.
Wskazałam palcem na stos brudnych naczyń. Przez chwilę zastanawiałam się po co było mu tyle naczyń do zrobienia zwykłych tostów, ale podsumowałam to jednym słowem. Faceci.
Usiadłam przy stole naprzeciwko Justina i w ciszy jedliśmy śniadanie.
Patrząc na niego zastanawiałam się, czemu on musi być taki inny.. Gdyby nie jego relacje z dziewczynami (sex), to byłby chyba całkiem w porządku. Przynajmniej mnie jak na razie oczarował swoim wyglądem. Jego zachowanie pozostawia jednak wiele do życzenia. Nie udało nam się jak na razie normalnie porozmawiać. Chociaż dzisiaj nawet dobrze nam idzie.
Uśmiechnęłam się niekontrolowanie, rozmyślając o szatynie, który siedział naprzeciw mnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-O czym myślisz?-zapytał cicho. Zmrużyłam lekko oczy, przyglądając mu się skoncentrowanie. Dlaczego on mi zadaję takie pytania?
-O Tobie..-odpowiedziałam cicho. Poczułam jak krew napływa mi do twarzy, co oznaczało, że na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Chłopak otworzył szeroko oczy, ale po chwili znów się zrelaksował.
-I co o mnie sądzisz?-zapytał z tym dobrze znanym cwanym uśmiechem. Pokręciłam głową i oblizałam usta.
-To pozostanie moją słodką tajemnicą.

***

-Wiesz co?-powiedziałam retorycznie, przyciągając uwagę. Spojrzał na mnie pytająco, wkładając trochę popcornu do buzi.-Nie jesteś aż taki zły.
Uśmiechnęłam się. Prawie cały dzisiejszy dzień przesiedzieliśmy u mnie w domu rozmawiając i oglądając telewizję. Dowiedziałam się wiele rzeczy o Justinie i nie dziwie się, że ma takie a nie inne zdanie o nieznajomych. 
-Na prawdę?-zaśmiał się, przeczesując włosy. Skinęłam nieśmiało głową, chowając kosmyk włosów za ucho.-Dziękuję.
Patrzyliśmy w sobie oczy, próbując coś z nich wyczytać. Byłam zdumiona, że jeszcze nie spuściłam wzroku.
Poczułam jak na mojej skórze pojawia się gęsia skórka. Czy to w ogóle możliwe? Jak on to robi?
Potarłam ramiona, pozbywając się nieprzyjemnego uczucia i wstałam z kanapy.
-Chcesz coś do picia?-bardziej krzyknęłam niż powiedziałam.
-Mhm.-mruknął, pewnie pochłonięty na nowo filmem. Wywróciłam oczami, chociaż i tak tego nie widział. Sięgnęłam po dwie szklanki i nalałam do nich po coli, którą wyjęłam z lodówki. Butelkę odłożyłam na miejsce. Chwyciłam napoje w ręce i znowu skierowałam się do salonu.
Szklanki postawiłam na stoliku, które stało obok kanapy. Cały czas starałam się ignorować wzrok Justina. Jego ciekawskie spojrzenie czułam na każdym kawałku skóry. Mógłby przestać się gapić!
-Wiesz co?-zaczął rozmowę tak samo, jak ja kilka minut temu. Usiadłam na przeciw niego i uniosłam jedną brew.-Ty też nie jesteś taka zła.
Zaśmiał się cicho, a ja uśmiechnęłam się widząc go radosnego. Ten chłopak już zawrócił mi w głowie. 
-Wiesz..-westchnął  głośno.-Na początku byłaś dla mnie zimną suką.
Czy ona na prawdę to powiedział?
Przełknęłam głośno ślinę, a moją dumę schowałam do kieszeni.
-Może i tak, ale ty nie byłeś lepszy.-powiedziałam spokojnie.
-Miałem powody. Co by pomyśleli ludzie, gdybym zaczął się z Tobą pokazywać. O Twoim bracie nie można mówić otwarcie w tej dzielnicy.
-Czemu?-nie powiem, ale ciekawość zżerała mnie od środka. Już od dawna chciałam znać odpowiedź.
-Twój brat zabił kilku ludzi..
Sapnęłam z przerażenia i wrzasnęłam.
-Że co?!
Mój brat był przecież dobry. To niemożliwe, żeby kogoś zabił.
Matt przecież był ideałem brata. Wiadomo, że czasami się kłóciliśmy, ale jak w każdej innej rodzinie. On nie mógł tego zrobić. Czemu mi nie powiedział?!
Przecież.. On nie miał powodu do takich czynów.
-Był taki jeden. Nazywał się Jake. Był tutaj bardzo szanowany. Jego gang był najsilniejszy w całej tej dzielnicy..-pokręcił przecząco głową, jakby przypominając coś sobie. Na jego twarzy pojawił się dziwny grymas.
-Gang Twojego brata był skłócony z Jakem.
Uciął jakby nie był pewny czy chcę słuchać dalej. Ale byłam tak ciekawa, że aż mnie skręcało.
-Dlaczego on to zrobił? Tylko z nienawiści..?
Chłopak spojrzał na mnie smutno. To wystarczyło mi, by wiedzieć jaka jest odpowiedź. Westchnęłam cicho i zamknęłam oczy.
-Wszystko w porządku?-usłyszałam troskliwy głos. Otworzyłam oczy i wypuściłam powietrze nosem. Czy on się słyszy?
-Nic nie jest w porządku!-powiedziałam oskarżycielsko.-Właśnie się dowiedziałam, że mój zmarły brat zabił ludzi z innego gangu! Nie miałam pojęcia o żadnym gangu!
Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam go okładać pięściami po torsie. Z łatwością złapał moje nadgarstki i przyciągnął mnie bliżej siebie.
-Uspokój się..-szepnął mi do ucha, pocierając dłonią miarowo moje plecy. Dopiero po chwili poczułam jak moje ciało drży. Wypuściłam ustami pourywane oddechy.
Odsunęłam się od chłopaka, a nogi same zaprowadziły mi do łazienki. Pospiesznie zakluczyłam drzwi i zsunęłam się po ich powłoce. Moim ciałem ogarnął szloch. Poczułam jak po rumianych policzkach, spływają słone łzy bezradności.
Nie wiem czemu uciekłam. Może chciałam odciąć się od koszmarnej rzeczywistości? Może chciałam zapomnieć..
Zaczęłam panikować kiedy usłyszałam głośne kroki. Podniosłam się gwałtownie i zaczęłam rozglądać się po dość małym pomieszczeniu.
-Prim!-krzyknął pytającym głosem. Ja sama nie widziałam co się dzieje.
Jęknęłam niekontrolowanie, kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Wyglądam jak upiór.
-Prim! Otwórz drzwi!-krzyknął, uderzając w drewnianą powłokę. Czułam jak cała drżę. Co się dzieje?
-Proszę. Zostaw mnie w spokoju.-wyszeptałam.
Moim jedynym ratunkiem było okno. Otworzyłam je niepewnie i spojrzałam w dół. Mieszkałam na pierwszym piętrze, więc nie byłam zbyt wysoko.
-Nie rób nic głupiego.-usłyszałam jeszcze cichy głos za drzwi.
Ześlizgnęłam się z parapetu i upadłam na ziemię. Przeżyłam.
Szybko wyciągnęłam telefon i zaczęłam stukać palcami po ekranie dotykowym.
Dostarczono: Justin

"Wrócę jutro. Nie szukaj mnie, nie warto.  Przepraszam"

od autorki: i jest kolejna część tak jak obiecywałam. jak zwykle nie jestem zadowolona. wpis jest dosyć krótki. przepraszam, mam dużo nauki.