środa, 20 listopada 2013

5."Nie szukaj mnie, nie warto."

"Miej odwagę popełniać błędy. 
Rozczarowania, porażki, zwątpienia
to narzędzia, którymi posługuje się Bóg,
by wskazać nam właściwą drogę"

Justin 

-Nie rób nic głupiego.-powiedziałem tak cicho, że pewnie nawet dziewczyna nie usłyszała.
Ostatni raz walnąłem pięścią w drzwi. Niestety nie doczekałem się jakiejkolwiek odpowiedzi. Oparłem czoło o chłodną, drewnianą powierzchnię. Muszę się uspokoić.
Wziąłem kilka głębszych wdechów i poczułem się trochę lepiej. Odwróciłem się plecami w stronę drzwi i zjechałem w dół, aż usiadłem na panelach. 
-Prim.-odezwałem się, mając nadzieję, że mnie usłyszy. Jednak nic nie odpowiedziała, więc ciągnąłem dalej.
-Wiem, że pewnie jesteś w szoku po tym co usłyszałaś. Ale to i tak nie powinno zmienić Twojego zdania o Macie. Jest Twoim bratem, pamiętaj o tym. 
Od kiedy zrobiłem się taki ckliwy? Prim była dobrą dziewczyną, różniła się od pozostałych z Bronx'u. Co nadal nie zmienia faktu, że mogłaby odpowiedzieć na moje nawoływania. 
Podniosłem się z podłogi i kolejny raz zapukałem w drewnianą powłokę. Zero odpowiedzi.
-Prim. Otwórz drzwi, albo je wywarze.
Westchnąłem zrezygnowany i odsunąłem się kawałek. Z całą siłą jaką posiadałem, naprałem nogą na drzwi, które ustąpiły. Po pomieszczeniu rozniósł się huk, gdyż drzwi uderzyły w ścianę. 
Rozejrzałem się, ale po dziewczynie ani śladu. Jedyną rzeczą, która przykuła moją uwagę, było otwarte okno. Podbiegłem do niego i wyjrzałem na podwórko. Nie dostrzegłem jej na podwórku.
-Kurwa-zakląłem i ruszyłem do salonu. Nerwowo zacząłem szukać telefonu.
Odblokowałem ekran i odczytałem wiadomość od Prim.

"Wrócę jutro. Nie szukaj mnie, nie warto. Przepraszam"

Kurwa, kurwa, kurwa.
Co z nią jest nie tak? 
Zacząłem do niej wydzwaniać, ale odrzucała każde moje połączenie. 
Poszukiwania czas zacząć.

-Will?!-krzyknąłem wchodząc do jego domu. Szybkim krokiem skierowałem się do salonu. Mój przyjaciel siedział zadowolony na kanapie. W lewej ręce trzymał butelkę piwa i patrzył na nią z lubością.
-Siema stary.-podniósł się, po czym uścisnął mnie przyjacielsko. Poczułem od niego silną woń alkoholu.
-Cześć.-kiwnąłem głową i opadłem na kanapę.-Musisz mi pomóc.
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, a jego brwi niemal się złączyły.
-Co jest?
-Prim zniknęła.
Ciemnoskóry uśmiechnął się pod nosem i ułożył wygodnie na kanapie. Jego mięśnie były rozluźnione, kiedy mnie dosłownie skręcało od środka. Patrzyłem na niego zdziwiony. Czemu on się uśmiecha?
-Czemu się o nią martwisz?-uniósł jedną brew do góry i patrzył na mnie skoncentrowany. Westchnąłem cicho i przymknąłem oczy. Powinienem mu powiedzieć?
-Muszę dbać o jej bezpieczeństwo..-odpowiedziałem wymijająco.
-Tak? Niby czemu?! Zostałeś jej prywatnym ochroniarzem?!
Zaśmiał się bez humoru, a na jego twarzy uformowała się zmarszczka. Jego dłoń była mocno zaciśnięta na puszce, a ja czułem jego narastającą złość.
Byłem zaskoczony jego nagłym wybuchem. Nie miał przecież powodu by być zły. A zwłaszcza na mnie. Jesteśmy w końcu przyjaciółmi. Znamy się od dawna. Więc o co mu chodzi?
-Jesteś pijany. Uspokój się.-odpowiedziałem. Wstałem z kanapy i zacząłem kierować się do wyjścia. Niepotrzebnie tu przyszedłem.
-Więc teraz tak sobie po prostu wyjdziesz?!-usłyszałem jego wściekły ton. Odwróciłem się na pięcie i pociągnąłem sfrustrowany za włosy. Czarnoskóry patrzył mi się prosto w oczy, a w jego tęczówkach dało się dostrzec złość.
-Obiecałem komuś, dobra?! Obiecałem, że nic się jej nie stanie!-krzyknąłem, a moje pięści same zacisnęły się w pięści. Uderzyłem w ścianę obok siebie i warknąłem. Od razu pożałowałem swojego nagłego wybuchu, gdyż zobaczyłem krew, która skapywała na kafelki. Ostatni raz spojrzałem na Willa i bez słowa wyszedłem z jego domu.
-Kurwa.-jęknąłem do siebie, kiedy siedziałem już w samochodzie. Znowu poniosła mnie złość.

Uśmiechnąłem się zadowolony, widząc swojego najlepszego kumpla. Uścisnął mnie przyjacielsko i otworzył drzwi, by wpuścić mnie do swojego domu. Zadowoleni ze swojego spotkania, skierowaliśmy się do salonu, gdzie usadowiliśmy się na kanapie.
-Prosiłeś mnie, bym przyszedł.-powiedziałem cicho i spojrzałem na przyjaciela. Na jego twarzy, było wiele sprzecznych emocji. Wydawał się być zadowolony, ale lekki niepokój dało się dostrzec w jego tęczówkach.
-Tak. Już od dawna miałem do Ciebie tą sprawę, ale nie wiedziałem czy się zgodzisz..-westchnął cicho i podrapał się po głowie.
-Jesteś moim przyjacielem. Nie odwrócę się od Ciebie w potrzebie.-poklepałem go pocieszająco po plecach. Chłopak uśmiechnął się lekko i strzelił palcami u rąk.
-Dobra. To zabrzmi trochę dziwnie, ale musisz to zrobić.-spojrzał na mnie. Kiwnąłem głową, dając mu do zrozumienia, że słucham.-Jeżeli przyjdzie do Ciebie jakaś dziewczyna i będzie prosiła o pomoc, to bez wahania jej pomóż.
Patrzyłem na niego zdziwiony. Uniosłem jedną brew ku górze i przełknąłem ślinę. On gada jak popieprzony.
-Co?-zaśmiałem się. Może on żartuje?
-Mówię serio stary. To bardzo ważne..
-No dobrze.. Zrobię to.-uśmiechnąłem się niepewnie, patrząc na przyjaciela.-Jesteś pewien, że wszystko w porządku?
-Tak..-jęknął.-Tak sądzę.
-Powinieneś się chyba zdrzemnąć, stary.-stwierdziłem patrząc na niego. Miał podkrążone oczy i zdecydowanie wyglądał jakby nie spał od jakiegoś czasu.
-Może i masz rację.-westchnął.
Podniosłem się z kanapy, a wraz ze mną Matt. 
-Odpocznij trochę. Przyjdę ja będziesz czuć się lepiej. Trzymaj się.-uścisnąłem go na pożegnanie. Już miałem wychodzić, ale zatrzymał mnie chłopak.
-Dzięki za wszystko, stary-uśmiechnął się. Skinąłem niepewnie głową i wyszedłem z mieszkania.

Jak mogłem być tak głupi? On wiedział, że coś się stanie i dlatego kazał mi to zrobić. Jednak nigdy nie mówił, że ma siostrę? Nie ufał mi? Byliśmy przecież najlepszymi przyjaciółmi..
No właśnie. Byliśmy.


***

Wypuściłam powietrze ustami, próbując wyrównać szybkie bicie serca. Powiedzieć, że byłam przerażona, to mało. Po prostu czułam jak mi zaraz serce wyskoczy z piersi. Nie miałam pewności jak Justin zareagował po tym, jak uciekłam z własnego mieszkania.  
Było wcześnie, gdzieś około ósmej rano. Nie miałam pojęcia czy chłopak jest w ogóle u mnie w domu, ale ostrożności nigdy nie za wiele.
Powoli uchyliłam drzwi i wychyliłam zza nich głowę. Nikogo nie było. Po cichu weszłam do przedpokoju i zamknęłam drewnianą powłokę. Z nóg zsunęłam buty i powoli skierowałam się do salonu.
Zamarłam. 
Justin leżał na kanapie i miał zamknięte oczy. Spał. Na ziemi leżało mnóstwo butelek po piwie. Oj, chyba nie zniósł tego dobrze.
Po cichu skierowałam się do sypialni i po prostu położyłam się na łóżku. Przymknęłam oczy, myśląc o tym co stało się wczoraj. 

Obudził mnie zdenerwowany głos Justina zza ściany. Przełknęłam głośno ślinę i jak najciszej potrafiłam, wstałam z łóżka. Nie wiem czy to nerwy czy moje chore wyobrażenia, ale słyszałam swoje głośne bicie serca. Byłam przerażona. Na palcach zaczęłam kierować się w stronę drzwi.
Delikatnie wychyliłam się zza framugi i ujrzałam szatyna, który stał tyłem do mnie. Wyglądał przez okno, a w prawej ręce trzymał telefon, który przykładał sobie do ucha.
-Nie obchodzi mnie to, że nie masz czasu.-warknął do aparatu. Zwilżyłam usta językiem i przysłuchiwałam się dalej rozmowie.
-Nie ma jej od wczoraj.-jęknął zrezygnowany. Martwił się?
-Kurwa, pomóż mi jej szukać!-krzyknął, a ja aż podskoczyłam uderzając łokciem o drzwi. Justin gwałtownie się odwrócił i spojrzał na mnie. Miał lekko rozchylone usta i zmarszczone brwi.
Jego ostry wzrok niemal palił moje ciało. Zrobiłam krok do tyłu, ale plecami naparłam na ścianę.
Czułam się osaczona. Czułam się jak w jakiś chorym filmie. Bałam się.
Może nie znałam Justina zbyt długo, ale już po samym wyglądzie można było wywnioskować, że do przyjemnych nie wygląda. Szatyn był przecież porywczy, nie wiedziałam co chcę zrobić. Był nieobliczalny.
Nim się zorientowałam, chłopak ruszył w moją stronę. Mój żołądek ścisnął się nieprzyjemnie, a nogi jak na zawołanie całkowicie zmiękły. Zsunęłam się po ścianie i podkuliłam nogi, czekając na gorsze.
-Czyś ty oszalała?!
Jego niski głos odbijał mi się echem w głowie i przyprawiał mnie o zawrót głowy. Nie odpowiedziałam, tylko jeszcze bardziej przysunęłam się do ściany. Chciałam w nią wsiąknąć i być z dala od rozwścieczonego chłopaka. Chciałam znaleźć się w innym miejscu. Nie ważne gdzie. Byle nie tutaj.
-Błagam. Nie krzycz-ledwo wypowiedziałam. Nawet nie wiem czy brunet to usłyszał. Moje ciało ogarniał strach, a gardło było niemal ściśnięte.
Usłyszałam głośny huk, a gdy podniosłam głowę zobaczyłam jak Justin trzyma się za rękę. Dopiero po chwili doszło do mnie co się stało.
-Cholera-doszedł do mnie jego napięty głos, a po chwili skierował się szybkim krokiem do łazienki. Rozgość się, kurwa.
Westchnęłam głośno, a strach zaczął się przeradzać w złość. Oparłam głowę o ścianę i siedziałam. W oddali było słychać szum wody płynącej z kranu w łazience oraz tykający zegar. Zaczęłam się uspokajać, ale moje myśli nadal nie dawały mi spokoju. Musiałam to wszystko wyjaśnić z Justinem.

od autorki: Witajcie! Przepraszam, że tak dawno mnie tu nie było, ale jak już pisałam miałam problem z laptopem.
I jak podoba się Wam nowy rozdział?
Według mnie wyszedł całkiem niezły, jestem z niego zadowolona. Nie wyszedł tak długi jak myślałam, ale chciałam dodać jak najszybciej kolejną część. Mam nadzieję, że skomentujecie ten rozdział. Nawet nie macie pojęcia jak to motywuje. Do następnego!

sobota, 14 września 2013

4."Nic nie jest w porządku!"


"Jeśli nie dojdziesz do porozumienia z samym sobą, 
to z innymi tym bardziej nie dojdziesz.."

Prim

Ile ja wczoraj wypiłam?
Cały czas powtarzam sobie to pytanie odkąd się obudziłam.
Ktoś mi do cholery odpowie na moje pytania?
Na przykład dlaczego Justin śpi w moim łóżku? Dlaczego obejmuję mnie ramieniem? I dlaczego mi to nie przeszkadza?
Na prawdę starałam się od pewnego czasu wstać, ale jego silne ręce trzymały mnie władczo przy sobie. 
Poddałam się wzdychając głośno i obróciłam się twarzą do niego. Ten chłopak zdecydowanie jest przystojny.
Podczas snu wyglądał uroczo. Włosy miał roztrzepane, ale w ten seksowny sposób. Jego brązowe oczy były przysłonięte powiekami, które okalane były wachlarzem długich rzęs. Te perfekcyjne usta, były teraz delikatnie rozchylone. Uśmiechnęłam się pod nosem i położyłam dłoń na jego klatce piersiowej.
-Justin.-jęknęłam, lekko go dźgając w brzuch. Jego ręce zacisnęły się mocno wokół mojego ciała, a mi zaczęło brakować powietrza.-Justin.
Chłopak poruszył się niespokojnie i wypuścił gwałtownie powietrze przez usta. Kilka razy zamrugał oczami i spojrzał w sufit. Chyba mnie nie zauważył.
Odchrząknęłam znacząco, a jego ciekawski wzrok od razu skierował się na moją osobę. Gdy tylko mnie zobaczył, odskoczył i z hukiem upadł na podłogę. Po pokoju rozniósł się mój głośny śmiech, którego nie mogłam opanować. Po chwili chłopak podniósł się i urażony usiadł na łóżku na przeciwko mnie, zakrywając nogi kołdrą. Teraz mogłam podziwiać jego umięśniony brzuch. Ugh, on musiał dużo czasu spędzać na siłowni.
-Skończyłaś podziwiać?-zaśmiał się chłopak. Moje policzki spłonęły rumieńcem, więc odwróciłam głowę w bok. Po omacku złapałam poduszkę i rzuciłam nią w chłopaka.
-Zamknij się.-jęknęłam nieśmiało.-Lepiej  mi powiedz co robisz u mnie w domu? I co robisz w moim łóżku?
Uniosłam jedną brew ku górze, przyglądając mu się uważnie. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony. Między jego brwiami uformowała się śmieszna zmarszczka. Uśmiechnęłam się delikatnie, ale szybko odwróciłam wzrok, gdyż przyglądał mi się skoncentrowanie. Westchnęłam cicho czekając na odpowiedź.
-Kto jak kto, ale ty powinnaś wiedzieć.-uśmiechnął się, a po chwili przygryzł wargę przglądając się mojej reakcji. Otworzyłam usta, ale żaden dźwięk nie wydobył się. Jak to możliwe, że nie pamiętam nic z poprzedniego wieczora?
-Jak to?-wyszeptałam zdezorientowana.
-Możesz nie pamiętać, ale sama prosiłaś mnie bym został z Tobą.-poruszył śmiesznie brwiami. Chciałam zapaść się pod ziemię, dosłownie. Nic innego mi nie zostało, więc opadłam na łóżko i podciągnęłam kołdrę pod samą głowę. Rzeczywiście nie pamiętam.
-Musiałam dużo wypić.-mruknęłam zażenowana. Chłopak spojrzał na mnie z uśmiechem, a po chwili leżał z głową zwróconą w moją stronę.
-Z pewnością..-zamyślił się na chwilę.-Wiesz, że jak przyjechałem po Ciebie do klubu, to tańczyłaś na barze?
Moje ciało zesztywniało, a w gardle zaschło. Czułam się okropnie. Było mi głupio, czułam się zażenowana. Ja nie umiem tańczyć!
-Przepraszam..-wyszeptałam przymykając oczy. Poczułam gromadzące się w nich łzy. Było mi tak wstyd. Jak mogłam byś tak głupia, by upić się do nieprzytomności? Wypuściłam powietrze ustami, starając się wyrównać oddech.-Za wszystko.
Chłopak uśmiechnął się słabo i przyciągnął mnie do siebie jednym zwinnym ruchem. Moja głowa spoczęła na jego klatce piersiowej. Dobra. To było dziwne. Od jego torsu biło przyjemne ciepło i czułam się bezpiecznie. Może Justin nie jest taki zły?
-Nic się nie stało. To było bardzo zabawne.-zaśmiał się wdzięcznie. Walnęłam go prawą ręką w brzuch, na co lekko się zgiął, a jego mięśnie wyraźnie się napięły.
-Nie wątpię. Ja nie umiem tańczyć.-powiedziałam poważnie podnosząc głowę, by spojrzeć mu w oczy. Przez chwilę patrzyliśmy sobie prosto w oczy, ale po chwili spuściłam głowę zawstydzona. Znów położyłam głowę na jego klatce piersiowej, zaciągając się jego zapachem. Musi używać dobrych perfum, bo nawet po wczorajszej imprezie nadal czułam ich zapach.
-Nie było aż tak źle.-powiedział wesołym głosem. Westchnęłam zażenowana, postanawiając zakończyć rozmowę. Niechętnie odsunęłam się od chłopaka i bez słowa wstałam z łóżka. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej potrzebne ubrania, a po chwili skierowałam się do łazienki.

***

-Zrobiłem śniadanie.-powiedział Justin z dumnym uśmiechem, kiedy wchodziłam do kuchni. Wskazał rękami na stół, na którym stały dwa talerze z tostami, a obok kubki z parującą kawą. 
-Brawo.-zaśmiałam się sarkastycznie i zaklaskałam w dłonie kilka razy. Spojrzałam za bałagan, który znajdował się na blacie za chłopakiem.-Ale tamtego na pewno nie będę sprzątać.
Wskazałam palcem na stos brudnych naczyń. Przez chwilę zastanawiałam się po co było mu tyle naczyń do zrobienia zwykłych tostów, ale podsumowałam to jednym słowem. Faceci.
Usiadłam przy stole naprzeciwko Justina i w ciszy jedliśmy śniadanie.
Patrząc na niego zastanawiałam się, czemu on musi być taki inny.. Gdyby nie jego relacje z dziewczynami (sex), to byłby chyba całkiem w porządku. Przynajmniej mnie jak na razie oczarował swoim wyglądem. Jego zachowanie pozostawia jednak wiele do życzenia. Nie udało nam się jak na razie normalnie porozmawiać. Chociaż dzisiaj nawet dobrze nam idzie.
Uśmiechnęłam się niekontrolowanie, rozmyślając o szatynie, który siedział naprzeciw mnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-O czym myślisz?-zapytał cicho. Zmrużyłam lekko oczy, przyglądając mu się skoncentrowanie. Dlaczego on mi zadaję takie pytania?
-O Tobie..-odpowiedziałam cicho. Poczułam jak krew napływa mi do twarzy, co oznaczało, że na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Chłopak otworzył szeroko oczy, ale po chwili znów się zrelaksował.
-I co o mnie sądzisz?-zapytał z tym dobrze znanym cwanym uśmiechem. Pokręciłam głową i oblizałam usta.
-To pozostanie moją słodką tajemnicą.

***

-Wiesz co?-powiedziałam retorycznie, przyciągając uwagę. Spojrzał na mnie pytająco, wkładając trochę popcornu do buzi.-Nie jesteś aż taki zły.
Uśmiechnęłam się. Prawie cały dzisiejszy dzień przesiedzieliśmy u mnie w domu rozmawiając i oglądając telewizję. Dowiedziałam się wiele rzeczy o Justinie i nie dziwie się, że ma takie a nie inne zdanie o nieznajomych. 
-Na prawdę?-zaśmiał się, przeczesując włosy. Skinęłam nieśmiało głową, chowając kosmyk włosów za ucho.-Dziękuję.
Patrzyliśmy w sobie oczy, próbując coś z nich wyczytać. Byłam zdumiona, że jeszcze nie spuściłam wzroku.
Poczułam jak na mojej skórze pojawia się gęsia skórka. Czy to w ogóle możliwe? Jak on to robi?
Potarłam ramiona, pozbywając się nieprzyjemnego uczucia i wstałam z kanapy.
-Chcesz coś do picia?-bardziej krzyknęłam niż powiedziałam.
-Mhm.-mruknął, pewnie pochłonięty na nowo filmem. Wywróciłam oczami, chociaż i tak tego nie widział. Sięgnęłam po dwie szklanki i nalałam do nich po coli, którą wyjęłam z lodówki. Butelkę odłożyłam na miejsce. Chwyciłam napoje w ręce i znowu skierowałam się do salonu.
Szklanki postawiłam na stoliku, które stało obok kanapy. Cały czas starałam się ignorować wzrok Justina. Jego ciekawskie spojrzenie czułam na każdym kawałku skóry. Mógłby przestać się gapić!
-Wiesz co?-zaczął rozmowę tak samo, jak ja kilka minut temu. Usiadłam na przeciw niego i uniosłam jedną brew.-Ty też nie jesteś taka zła.
Zaśmiał się cicho, a ja uśmiechnęłam się widząc go radosnego. Ten chłopak już zawrócił mi w głowie. 
-Wiesz..-westchnął  głośno.-Na początku byłaś dla mnie zimną suką.
Czy ona na prawdę to powiedział?
Przełknęłam głośno ślinę, a moją dumę schowałam do kieszeni.
-Może i tak, ale ty nie byłeś lepszy.-powiedziałam spokojnie.
-Miałem powody. Co by pomyśleli ludzie, gdybym zaczął się z Tobą pokazywać. O Twoim bracie nie można mówić otwarcie w tej dzielnicy.
-Czemu?-nie powiem, ale ciekawość zżerała mnie od środka. Już od dawna chciałam znać odpowiedź.
-Twój brat zabił kilku ludzi..
Sapnęłam z przerażenia i wrzasnęłam.
-Że co?!
Mój brat był przecież dobry. To niemożliwe, żeby kogoś zabił.
Matt przecież był ideałem brata. Wiadomo, że czasami się kłóciliśmy, ale jak w każdej innej rodzinie. On nie mógł tego zrobić. Czemu mi nie powiedział?!
Przecież.. On nie miał powodu do takich czynów.
-Był taki jeden. Nazywał się Jake. Był tutaj bardzo szanowany. Jego gang był najsilniejszy w całej tej dzielnicy..-pokręcił przecząco głową, jakby przypominając coś sobie. Na jego twarzy pojawił się dziwny grymas.
-Gang Twojego brata był skłócony z Jakem.
Uciął jakby nie był pewny czy chcę słuchać dalej. Ale byłam tak ciekawa, że aż mnie skręcało.
-Dlaczego on to zrobił? Tylko z nienawiści..?
Chłopak spojrzał na mnie smutno. To wystarczyło mi, by wiedzieć jaka jest odpowiedź. Westchnęłam cicho i zamknęłam oczy.
-Wszystko w porządku?-usłyszałam troskliwy głos. Otworzyłam oczy i wypuściłam powietrze nosem. Czy on się słyszy?
-Nic nie jest w porządku!-powiedziałam oskarżycielsko.-Właśnie się dowiedziałam, że mój zmarły brat zabił ludzi z innego gangu! Nie miałam pojęcia o żadnym gangu!
Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam go okładać pięściami po torsie. Z łatwością złapał moje nadgarstki i przyciągnął mnie bliżej siebie.
-Uspokój się..-szepnął mi do ucha, pocierając dłonią miarowo moje plecy. Dopiero po chwili poczułam jak moje ciało drży. Wypuściłam ustami pourywane oddechy.
Odsunęłam się od chłopaka, a nogi same zaprowadziły mi do łazienki. Pospiesznie zakluczyłam drzwi i zsunęłam się po ich powłoce. Moim ciałem ogarnął szloch. Poczułam jak po rumianych policzkach, spływają słone łzy bezradności.
Nie wiem czemu uciekłam. Może chciałam odciąć się od koszmarnej rzeczywistości? Może chciałam zapomnieć..
Zaczęłam panikować kiedy usłyszałam głośne kroki. Podniosłam się gwałtownie i zaczęłam rozglądać się po dość małym pomieszczeniu.
-Prim!-krzyknął pytającym głosem. Ja sama nie widziałam co się dzieje.
Jęknęłam niekontrolowanie, kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Wyglądam jak upiór.
-Prim! Otwórz drzwi!-krzyknął, uderzając w drewnianą powłokę. Czułam jak cała drżę. Co się dzieje?
-Proszę. Zostaw mnie w spokoju.-wyszeptałam.
Moim jedynym ratunkiem było okno. Otworzyłam je niepewnie i spojrzałam w dół. Mieszkałam na pierwszym piętrze, więc nie byłam zbyt wysoko.
-Nie rób nic głupiego.-usłyszałam jeszcze cichy głos za drzwi.
Ześlizgnęłam się z parapetu i upadłam na ziemię. Przeżyłam.
Szybko wyciągnęłam telefon i zaczęłam stukać palcami po ekranie dotykowym.
Dostarczono: Justin

"Wrócę jutro. Nie szukaj mnie, nie warto.  Przepraszam"

od autorki: i jest kolejna część tak jak obiecywałam. jak zwykle nie jestem zadowolona. wpis jest dosyć krótki. przepraszam, mam dużo nauki. 


sobota, 17 sierpnia 2013

3. "Justin. Ja się boję"


"Samotność nie jest naszym przeznaczeniem,
a samych siebie poznajemy tylko wtedy,
kiedy możemy się przyjrzeć w oczach innych"

Prim

Cmentarz.
Miejsce znienawidzone przez ludzi. 
Miejsce pełne bólu, smutku, ale i spokoju.
Liście unosiły się pod wpływem porannego wiatru. Ciemne ptaki przelatywały nad głową, jak w jakimś najgorszym koszmarze. 
Przemierzałam rzędy nagrobków, gdzie w każdym cisza drzemie. 
Na nagrobkach są napisy, czasem zdjęcie twarzy. To tutaj traci się wszystkie zmysły.
Westchnęłam cicho i w zdenerwowaniu przeczesałam palcami włosy. Niepewnie skierowałam się w stronę wyznaczonego grobu. Nigdy tu nie byłam.
Nie byłam w stanie. Po jego śmierci kompletnie się załamałam. Bałam się tu przyjść. Nadal się boję.
Skręciłam w odpowiednią uliczkę i mocniej zacisnęłam uścisk na kwiatach, które trzymałam w ręce.
Matt Dale.
Stanęła jak wryta i wpatrywałam się tępo w marmurowy nagrobek. Poczułam jak nogi mi miękną, więc szybko usiadłam na ławce. 
Przełknęłam głośno ślinę i patrzyłam na zdjęcie, które było przyklejone do marmuru.
Człowiek dopiero w takich momentach odczuwa jaki jest samotny.
Położyłam kwiaty i odpaliłam znicz, który niosłam pod pachą. Za pamięć.
On także znalazł się na nagrobku. Leżała tam też mała koperta. 
Rozejrzałam się dookoła. Żadnej żywej duszy.
Drżącą ręką sięgnęłam po nią i rozerwałam paznokciem. Była w środku jedynie kartka. Rozwinęłam ją i aż zaparło mi dech w piersiach.

"Dałaś wczoraj ładny występ. Obserwuję Cię Prim"

Zasłoniłam dłonią usta i poczułam jak moje oczy stają się szkliste. Wstałam szybko i pospiesznym krokiem skierowałam się do wyjścia z cmentarza. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie zobaczyłam.
Nagle usłyszałam śmiech. Odwróciłam się jeszcze raz, ale nikogo nie było. Oby to był tylko mój chory umysł.
Przerażona biegiem uciekłam do samochodu. Od razu go odpaliłam i odjechałam jak najszybciej.
Plan na najbliższy okres czasu.
Nie dać się zabić.


***

Justin

-Zapraszałeś kogoś?-spytałem Willa, kiedy ktoś dobijał się do naszych drzwi. Chłopak pokiwał przecząco głową ze zdziwioną miną. Kiwnąłem głową porozumiewawczo i na placach skierowaliśmy się do drzwi. Zatrzymałem się przed nimi i powoli przekręciłem kluczyk. Złapałem za klamkę i zacząłem powoli uchylać drzwi.
Dobra. Nie tej osoby spodziewałem się. Uchyliłem szerzej drzwi, by Will też mógł zobaczyć kto przyszedł.
-Prim?-spytałem zaskoczony. Wczoraj się pokłóciliśmy, a dzisiaj ona stoi pod drzwiami mojego mieszkania. Skąd ona zna adres?
Dziewczyna podniosła głowę i wtedy ujrzałem jej przeszklone oczy. Jej broda delikatnie drgała, jakby zaraz miała się rozpłakać. Jej dłonie drżały, kiedy przeczesywała nimi włosy. Wypuściła powietrze ustami i przymknęła powieki.
Poczułem delikatne szarpnięcie, a po chwili przyjemne ciepło. Spojrzałem w dół i zobaczyłem Prim, która mocno oplatała mnie rękami. Lekko zszokowany stałem chwilę w bezruchu, ale po chwili objąłem ją rękami. Pocierając miarowo jej plecy, odwróciłem głowę w stronę zdezorientowanego Willa. Wzruszyłem ramionami, gdyż sam nie wiedziałem o co właściwie chodzi.
Powoli nadal trzymając ją w ramionach zacząłem kierować się do salonu. Gdy dotknąłem nogami kanapy, usiadłem na niej ciągnąc Prim tak, żeby usiadła mi na kolana. Will bez słowa usiadł na fotelu obok i bacznie się nam przyglądał. Uśmiechnął się tajemniczo i pokazał brodą na dziewczynę.
Westchnąłem, a moje ramiona zacisnęły się ciaśniej wokół ciała Prim.
-Co się stało?-szepnąłem jej do ucha. Słyszałem jak głośno przełyka ślinę. Schowała głowę w zagłębieniu między moim ramieniem, a szyi i westchnęła głośno.
-Ktoś mnie obserwuje..-spojrzała na mnie przerażona. Moje mięśnie natychmiast się napięły, ale po chwili dziewczyna znów się we mnie wtuliła. Uspokoiłem się pod jej dotykiem.
-Jak to?-do rozmowy dołączył się Will. Nawet nie zaszczycając go spojrzeniem, wyjęła kartkę z kieszeni marynarki i wyciągnęła rękę w stronę czarnoskórego.
Chłopak niepewnie ją wziął, po czym powoli rozwinął. Jego usta lekko rozchyliły się, a po chwili spojrzał na mnie. Podał mi ją, a ja od razu przeczytałem.
Zgniotłem kartkę jedną ręką i wyrzuciłem ją za siebie. Przeczesałem włosy w frustracji i ścisnął jedną pięść.
-Prim-westchnąłem. Kompletnie nie wiedziałem co powiedzieć. Nigdy nie pocieszałem ludzi, tym bardziej dziewczyn. Chociaż w takiej sytuacji w ogóle nie wiadomo co zrobić.
-Justin. Ja się boję-jęknęła i mocno zagryzła wargę. Wyglądała wtedy seksownie.
Wstała z moich kolan i zaczęłam krążyć po pokoju. Patrzyłem raz na nią, raz na zdezorientowanego Willa.
Nie miałem pojęcia co zrobić. Powiedziałem, że jej pomogę. Wczoraj się pokłóciliśmy. Znowu..
Teraz przychodzi do mnie jakby nigdy nic.. To jest za trudne..
-I co teraz?-spytał Will. Westchnąłem głośno i spojrzałem na Prim. Zatrzymała się i odwróciła w naszą stronę. Wzruszyła ramionami, a jej usta uformowały się w cienką linię.
-Nawet nie wiemy kto to jest.-mruknęła smutno. Zaczęła bawić się palcami, kiedy stała na środku pokoju.
Spojrzałem błagalnie na Willa. Nie miałem pojęcia co powiedzieć, co zrobić by chodź w minimalnym stopniu ją pocieszyć. Też mam serce i głupio było patrzeć mi na bezbronną dziewczynę. No może nie bezbronną, bo jak znam życie to ma przy sobie pistolet, ale wiecie o co chodzi.
-Wypłacz się. Ulży Ci-to było głupie posunięcie. Prim spojrzała na mnie marszcząc brwi. Chciałem się zaśmiać, bo wyglądała śmiesznie, ale w tej chwili nie wypadało.
-Ja nie płaczę, nigdy-syknęła z odrazą. Kiwnąłem głową, wywracając oczami. Jej humor zmienia się w zaskakującym tempie.
-Na wszelki wypadek noś przy sobie broń.-mruknąłem zdenerwowany jej zachowaniem. Kiwnęła głową i już otwierała usta żeby coś powiedzieć, ale przerwał jej dźwięk telefonu. Will wyciągnął aparat z kieszeni i patrzył w ekran.
-Ja muszę iść.-wstał w fotela i zaczął kierować się do przedpokoju. Razem z Prim odprowadziliśmy go wzrokiem.-Nie zabijcie się.-mruknął.
Niemalże w tym samym momencie wywróciliśmy oczami. Usłyszeliśmy trzask drzwi i momentalnie nastała cisza. Prim stała w bezruchu, ale po chwili usiadła na fotelu z dala ode mnie. Złapała gwałtownie powietrze i patrzyła na mnie zamyślona.
-Lubię Willa i Ems, ale do Leslie mam pewne wątpliwości..-kiwnąłem głową i zamyśliłem się. Leslie była fajna, jeśli wiecie co mam na myśli.
-Jest w porządku-mruknąłem. Dziewczyna pokręciła głową z zniesmaczaną miną.
-Jej uśmiech jest fałszywy. Nie ufam jej.-spojrzałem na nią pytająco, ale po chwili coś sobie uzmysłowiłem.
-Może po prostu jesteś zazdrosna?-zaśmiałem się, a po chwili na mojej twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech.
-O nią?!-zaśmiała się sarkastycznie.-Mam byś zazdrosna o to, że pieprzysz ją, gdy nie znajdziesz innej chętnej?-zakpiła. Wstała oburzona i bez słowa wyszła z mieszkania.
Czy nasza rozmowa zawsze musi kończyć się kłótnią?

***

-Czego?-jęknąłem do telefonu, którego dzwonek brutalnie mnie obudził. 
-Cześć Justin. Mi też miło Cię słyszeć.-usłyszałem głos Ems po drugiej stronie. Przetarłem wolną dłonią twarz i zwilżyłem usta językiem.
-Czy jest jakiś szczególny powód, że mnie obudziłaś?-mruknąłem nadal wpółprzytomny.
-Właściwie to tak. Prim się nawaliła, a ja nie mogę ją odciągnąć od baru-jęknęła niezadowolona.
-Nie jestem jej ojcem.-warknąłem.-Niech robi co chce. Mnie to nie obchodzi.
Nie moja wina. To ona jest nieodpowiedzialna. I wścieka się mnie bez żadnego szczególnego powodu. To moja sprawa z kim się spotykam. 
-Justin.. Wiem, że się nie lubicie, ale obiecałeś, że jej pomożesz.
-Pomagam jej w innej sprawie, a nie w sprowadzaniu do domu po każdej imprezie.-usłyszałem po drugiej stronie śmiech Ems. 
-Justin. Zrób wyjątek-jęknęła. Westchnąłem głośno i przejechałem dłonią po włosach. 
-Będę za dziesięć minut-warknąłem przez zęby i nacisnąłem czerwoną słuchawkę. Czy ona zawsze musi pakować się w kłopoty?

-Gdzie ona jest?-zapytałem dość głośno, by przekrzyczeć muzykę, która rozbrzmiewała w całym klubie. Ems odwróciła się gwałtownie, ale gdy mnie zobaczyła wypuściła głośno powietrze.
-Nie zauważyłeś tej grupki ludzi przy barze?-zaśmiała się kpiąco. Odwróciłem głowę i rzeczywiście stała tam pokaźna liczba osób. Westchnąłem rozzłoszczony i zacząłem przepychać się, by stanąć na początku. 
Szczęka mi opadła. Prim musiała dużo wypić. 
Tańczyła na barze! I nie powiem-wyglądało to seksownie.
-Rozejść się!-krzyknąłem i podszedłem do dziewczyny.
-Cześć Justin.-zachichotała.
-Prim. Jesteś pijana-zaśmiałem się. -Idziemy do domu.
Pociągnąłem ją za rękę, ale jak się okazało-nie była w stanie chodzić. Upadła na podłogę i zaczęła się śmiać jeszcze głośniej. Boże, daj mi siły na tą dziewczynę.
Z łatwością przerzuciłem ją przez ramię i skierowałem się do samochodu.

Droga minęła nam dość szybko. Składała się głównie ze śmiechu Prim i ich mało zrozumiałych żartów. Mówiła strasznie niewyraźnie, co pewnie było spowodowane za dużą ilością alkoholu.
Otworzyłem drzwi i od razu skierowałem się do sypialni. Jedną ręką odchyliłem kołdrę i położyłem Prim, która była prawie nieprzytomna. Przykryłem ją pod samą szyję. Już chciałem wychodzić, ale poczułem szarpnięcie. Odwróciłem głowę.
-Zostań na noc.-jęknęła i uśmiechnęła się kokieteryjnie. Spojrzałem na nią zaskoczony. Kiedy jest trzeźwa to mnie nienawidzi, a kiedy jest nawalona to ze mną flirtuje. Co jest grane?
-Jesteś pewna?-może to głupio pytać pijaną dziewczynę, ale cóż.. Jutro pewnie i tak nie będzie pamiętać.
Skinęła głową i poklepała ręką materac.
Dobra. Tylko żeby później nie było na mnie.

od autorki: przepraszam, przepraszam. nie mogę się skupić przez remont w domu. nie jestem zachwycona z tego rozdziału. a wy co sądzicie? 20 komentarzy = następny rozdział

wtorek, 6 sierpnia 2013

2."No dalej. Zastrzel mnie!"


 "Patrzył na czarne, wzburzone morze nienawiści- a była to krwawa, zatruta zatoka łez..
Spoglądał na białe, czyste niebo- a tak na prawdę to jasne ślady wystrzelonych pocisków.."

-Co do cholery?-wyszeptałam do siebie, lekko przerażona. 
Obudziło mnie walenie do drzwi, a jest godzina ósma rano. Nikogo tu nie znam? Kto mnie nachodzi o tej godzinie?
Wyskoczyłam z łóżka poprawiając dużą koszulkę, w której spałam. Po cichu skierowałam się do salonu, skąd wzięłam pistolet. Małymi kroczkami doszłam do drzwi i spojrzałam przez wizjer. Co on tu robi?
Od kluczyłam drzwi i wychyliłam głowę.
-Obudziłeś mnie.- powiedziałam bez ogródek, patrząc na niego z nienawiścią.- Czego chcesz?
-Przyszedłem porozmawiać.-warknął przez zaciśnięte zęby. Wywróciłam oczami i mocniej zacisnęłam rękę na broni, którą chowałam za plecami.
-Miło, że się w końcu zdecydowałeś-syknęłam sarkastycznie i uśmiechnęłam się sztucznie.
-Pomyślałem, że beze mnie nie dasz sobie rady-uśmiechnął się z wyższością.
-Oh, jestem bardziej zaradna niż myślisz.-podziękowałam sobie w myślach, że mam broń, której w każdej chwili mogę użyć.-Więc lepiej uważaj na słowa-splunęłam z podłym uśmiechem.
-Czyżby? Nie wiem czy zauważyłaś, ale to ja jestem tu wyższy i silniejszy.-zauważył, a jego szczęka zacisnęła się mocno. Był wściekły.
Oblizałam usta i chwile zastanawiałam się czy powinnam to zrobić, jednak duma wygrała.
-Nie wiem czy zauważyłeś.-jednym zwinnym ruchem popchnęłam go na równoległą ścianę i przyłożyłam pistolet do skroni-Ale mam broń przy Twojej głowie.-uśmiechnęłam się z satysfakcją.
Chłopak patrzył na mnie zdezorientowany, ale po chwili jego twarz nie wyrażała emocji.
-No dalej. Zastrzel mnie!-poganiał patrząc mi prosto w oczy.-Zrób to!-krzyknął.
Zagryzłam wargę i westchnęłam głośno. Byłam słaba, nie dałam rady.
Powoli opuściłam broń i spuściłam głowę w dół, zamykając oczy. Przegrałam.
Poczułam ból w plecach, a później zabrakło mi tchu. Podniosłam powieki i zobaczyłam twarz Justina zbyt blisko mojej. Moje ciało było przyciśnięte do ściany, a pistolet został wyrwany mi z ręki.
Przełknęłam głośno ślinę i niemal poczułam zbierające się łzy w kącikach oczu. Zamknęłam oczy i czekałam na najgorsze.
Nic się nie działo. Chłopak chyba walczył ze sobą. Czułam jak jego ręka albo zaciska się, albo jak zwalnia uścisk na mojej skórze. Justin w końcu zdecydował.
-Nie bój się. Nie zabiję Cię-usłyszałam jego zdenerwowany głos. Otworzyłam szeroko oczy i patrzyłam na niego zdekoncentrowana.
-Nie?-spytałam oszołomiona.
-Nie-odpowiedział nie chętnie i złapał moją rękę, gładząc kciukiem moje kostki.
Zakrztusiłam się śliną, na ten dziwny, ale jakże przyjemny gest, a moje policzki zapłonęły żywym ogniem. Jeszcze nigdy nie czułam się bardziej skrępowana, jak w tym momencie.
Chłopak zwolnił mnie z uścisku, a mi momentalnie zmiękły nogi. Osunęłam się po ścianie i opadłam na podłogę. Zaczęłam mieć mroczki przed oczami.
-Prim. Nic Ci nie jest?-spytał kucając na przeciw mnie. Wzruszyłam ramionami sama nie mając pojęcia co się dzieje.
Poczułam jak odrywam się od ziemi, a po chwili zobaczyłam jak Justin trzymam mnie na rękach. Nie mając sił na nic położyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy..

-Prim.-poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramię.-Prim, obudź się.
Głos był bardzo ciepły i przyjazny. Uśmiechnęłam się delikatnie, nadal nie otwierając oczu. Nie miałam po prostu siły. Usłyszałam głośne westchnięcie, a po chwili poczułam jak ktoś ściska moją dłoń.
-Błagam, otwórz oczy.
Powoli uchyliłam powieki i zobaczyłam zmartwioną twarz Justina. Chłopak uśmiechnął się i odwrócił się w stronę stołu. Chwycił kubek i podał mi go.
-Wypij to.-wskazał brodą na naczynie z ciepłym napojem.-Poczujesz się lepiej.
Kiwnęłam głową, upijając łyk cieczy i uśmiechnęłam się pod nosem.
-Dziękuję-powiedziałam nieśmiało i delikatnie się uśmiechnęłam. Poklepałam miejsce obok siebie, pokazując mu żeby usiadł.
Kiedy już siedział obok mnie, nachyliłam się i pocałowałam go w policzek. Poczułam jak spina się pod moim dotykiem, ale po chwili znów przybrał obojętny wyraz twarzy.
Wypiłam resztę herbaty w ciszy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie dostrzegłam swojej broni.
-Um.. Justin?-chłopak odwrócił głowę w moją stronę.-Wiesz gdzie jest mój pistolet?
Wyjął go z kieszeni i położył na stole. Patrzyłam chwilę na broń pustym wzrokiem. Miałam do niego tyle pytać. To wszystko jest cholernie niezrozumiałe.
-Dlaczego mnie nie zabiłeś?
-Co?-spytał zszokowany.
-Dlaczego nie strzeliłeś?-spuściłam głowę w dół. Chłopak westchnął głośno.
-Ty tego nie zrobiłaś, więc ja też nie..-nie takiej odpowiedzi oczekiwałam.
-Justin-jęknęłam podirytowana.
-Nie umiałem Cię zastrzelić, pasuje?-syknął. Zagryzłam wargę w zdenerwowaniu i zaczęłam bawić się palcami. Chłopak złapał moje dłonie i rozdzielił je-Przestań.
Westchnęłam głośno i oblizałam usta.
-O czym chciałeś porozmawiać?-spytałam, gdyż ta cisza strasznie mnie męczyła. Chłopak przejechał ręką po włosach i lekko pociągnął za ich końce. Wyglądał seksownie.
-Chcę Ci pomóc-pisnęłam w duchu ze szczęścia. Ulżyło mi, na prawdę mi ulżyło, że w końcu coś układa się po mojej myśli. Mam nadzieję, że to widzisz Matt.
Uśmiechnęłam się do niego, w ramach podziękowania.
-Najpierw jednak musisz poznać kilku ludzi.
Moja mina natychmiast zrzedła. Na prawdę nie lubię poznawać nowych ludzi. Niby jestem odważna, ale jeśli chodzi o nowe znajomości to jestem strasznie nieśmiała. Spojrzałam błagalnie na Justina, który uniósł jedną brew.
-Uspokój się. Nie zabiją Cię przecież..-oh, nie byłabym taka pewna. 
Nie zabiją mnie? Justin o mało co mnie nie postrzelił, to oni tym bardziej mogą. Trzeba będzie na nich uważać.
-Polecam Ci się najpierw ubrać.-zaśmiał się. Spojrzałam w dół. Kurna.
Nadal byłam w niezbyt długiej koszulce. Wstałam z kanapy jak oparzona i pobiegłam do sypialni.
-Poczekaj chwilę!-krzyknęłam i zaczęłam szukać jakiś sensownych ciuchów.
Szybko wciągnęłam na siebie ubrania i pobiegłam do łazienki. Umalowałam się delikatnie i rozczesałam włosy, co z resztą było nie lada wyzwaniem. Zadowolona ze swojego wyglądu, skierowałam się do salonu.
Miałam pewne obawy co do niego i jego znajomych. Zawiodłam się też na sobie. Jak ja mogłam do niego celować bronią. Zbyt często ostatnio wybucham. Muszę się opanować.
-Idziemy?-spytałam Justina, który nawet mnie nie zauważył. Był zapatrzony w ekran telefonu, na którym pisał. Chłopak podniósł wzrok znad urządzenia i gdy mnie zobaczył kiwnął głową. Dupek, mogłeś chociaż skomplementować mój wygląd!
Westchnęłam głośno i wzięłam pistolet do ręki.
-Po co Ci broń? Nie bierz jej ze sobą.-wywrócił oczami.
-Bez niej nie ruszam się z domu.-syknęłam. Spojrzał zaskoczony moim wybuchem i prychnął.
-Nie bój się. Będę przecież z Tobą.
-To mnie nie pociesza.-warknęłam. Skierowałam się do przedpokoju, mijając zdezorientowanego szatyna. Z szafki, która tam stała wzięłam klucze od mieszkania i samochodu, oraz trochę pieniędzy, które schowałam do przedniej kieszeni spodni. Wyszłam na zewnątrz i poczekałam, aż szatyn zrobi to samo i zamknęłam drzwi. W ciszy skierowaliśmy się na zewnątrz.
-Masz prawo jazdy?-spytałam, gdy dochodziliśmy do samochodu. Chłopak kiwnął głową.-Na pewno?.. Z resztą... Nie ważne..-westchnęłam i dałam mu kluczyki od samochodu.
Zasiadłam na miejscu pasażera i zapięłam pasy. Po chwili już słyszałam ryk silnika. Justin uśmiechnął się, za pewne zadowolony, że może prowadzić taki samochód.
-Zapnij pasy-nakazałam.
-Po co?-chłopak zaśmiał się, nadal patrząc przed siebie. Przynajmniej nie spowoduje wypadku.
-Bo to mój samochód. Zapinaj.-popędziłam go.-Nie mam zamiaru płacić mandatu za Twoją głupotę.
-Tutaj nawet policji nie ma. Wyluzuj.-odparł, a w jego głosie słychać było nie małe rozbawienie.
Westchnęłam głośno i zatopiłam się w miękkim oparciu fotela.

Podjechaliśmy pod jakąś opuszczoną fabrykę. Niepewnie rozejrzałam się po okolicy, bo jeśli mam być szczera, to nie wyglądała ona za dobrze.
Szare, metalowe obkucia, odbijały słońce. Małe, niezbyt czyste okna, nie wpuszczały za dużo słońca do środka. Jedyne co mi się spodobało to graffiti na ścianach. Przełknęłam głośno ślinę, a serce zaczęło bić bardzo szybko. Spojrzałam niepewnie na Justina, który przyglądał mi się zaciekawiony. Widząc moją niepewną minę zachęcił mnie ruchem ręki, żebyśmy ruszyli do drzwi. Po chwili zastanowienia kiwnęłam głową i skierowałam się za chłopakiem do środka.
Zdziwiłam się. Wewnątrz było całkiem przyzwoicie. Podłoga była wyłożona jakimiś panelami w odcieniu dębu, a ściany pomalowane było na fioletowo. Stały tu jakieś meble. Nie było źle.
Justin chwycił mnie za rękę i szedł przede mną. I bardzo dobrze. Czuła jak na moje policzki wstępują soczyste rumieńce, a ciało odmawia posłuszeństwa. Jego dotyk mnie oszałamiał.
Chłopak zatrzymał się gwałtownie, co spowodowało, że na niego wpadłam. Odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał na mnie z cwanych uśmiechem.
-Rumieńce? Serio Dale?-zaśmiał się głośno.
-Zamknij się Bieber-warknęła i uderzyłam go w ramię. Justin jeszcze głośniej zaczął się śmiać.
Westchnęłam głośno, chowając twarz za kurtyną włosów.-Możemy iść dalej?
Znowu złapał mnie za rękę i pociągnął do pokoju, w którym stało kilka kanap i foteli. Usiedliśmy na jednej z nich i czekaliśmy.. No właśnie..
-Kiedy oni będą..-jęknęłam bardziej do siebie niż do niego.
Na prawdę nie lubię spóźniania, tym bardziej, że muszę siedzieć sam na sam w towarzystwie Justina.
-Nie marudź-warknął, najwyżej wytrącony z równowagi. Wywróciłam oczami i wyrwałam dłoń, którą cały czas trzymał. Jego szczęka była mocno zaciśnięta i już otwierał buzię by coś powiedzieć, ale na szczęście przerwała nam trójka ludzi wchodzących do pomieszczenia. Odetchnęłam.
-Bieber ma nową panienkę?-zażartował ciemnoskóry chłopak.
Był dość wysoki i pokaźny. Ale dzięki jego uroczemu uśmiechowi wyglądał nie groźno.
Dopiero po chwili  zrozumiałam co powiedział i skrzywiłam się.
-Ja i Justin. Fuj.-zrobiłam zniesmaczoną minę, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem. Wszyscy oprócz szatyna. Punkt dla Ciebie, Prim.
Uśmiechnęłam się pod nosem i delikatnie odsunęłam od chłopaka.
-Jestem Will-chłopak wyciągnął do mnie rękę. Uśmiechnęłam się i uścisnęłam ją. Robi dobre pierwsze wrażenie.
-A ja Prim.
-Jestem Emma, ale możesz mówić do mnie Em-uśmiechnęła się ciepło brunetka, siadając na przeciwko mnie.
Była ładna. Miała idealną figurę. Jej włosy pięknie błyszczały, tak samo jak niebieskie oczy. Miała piękny uśmiech, który dodawał jej uroku. Dzięki niemu wydawała się być miłą dziewczyną.
Ostatnią osobom też była dziewczyna. Była mulatką i miała kruczoczarne włosy sięgające za łopatki. Jej oczy miały odcień machoniu. Jedynie jej uśmiech od razu zraził mnie co do niej. Wydawał się fałszywy.
-Jestem Leslie-warknęła i usiadła na kolanach Justina.
Nie żebym była zazdrosna, wiecie Justin jest mega atrakcyjny, ale to nie było miłe. Zaczęła szeptać coś mu do ucha. Niedobrze mi się robi.
-My idziemy porozmawiać.-odezwał się Bieber i wraz z dziewczyną wyszli z pomieszczenia.
Wszyscy patrzyliśmy w ciszy jak 'para' odchodzi. Westchnęłam głośno i spojrzałam na pozostałą dwójkę.
-Co to było?-spytałam wskazując palcem na miejsce, gdzie przed chwilą jeszcze stał Justin z Leslie.
-Oni 'chodzą' ze sobą.-powiedziała Em robiąc w powietrzu cudzysłów.
-Przynajmniej ona tak uważa.-uśmiechnął się Will. Mimo, że znamy się od kilku minut, to już zdążyłam polubić tą dwójkę.
Jednak zaraz to się pewnie zmieni. Oni nadal nie wiedzą, że jestem siostrą Matta. A to raczej nie polepszy naszych stosunków. Życie jest ciężkie..
-Wy nie wiecie kim jestem, prawda?-spytałam cicho. Spojrzeli na mnie z lekko zdziwionymi minami. Przyjrzeli mi się uważnie. Will uśmiechnął się lekko.
-Jesteś Prim tak?-zaśmiał się ciemnoskóry.
-Tak. Prim Dale.-ich miny zrzedły. Myślałam, że im oczy z orbity wyjdą. Wypuściłam głośno powietrze i mówiłam dalej.-Mój brat nikomu nie mówił, że ma siostrę. Jak pewnie wiecie-on nie żyje. Możecie mi zaufać. Przyjechałam tu załatwić swoje sprawy, a później się wynoszę.
Wymienili między sobą krótkie spojrzenia, których nie umiałam rozszyfrować i znowu ich wzrok skierowany został na mnie. Przełknęłam głośno ślinę i czekałam na ich reakcje.
-Skoro Bieber Ci zaufał, to i my możemy.
Skinęłam głową i uśmiechnęłam się. Jest dobrze.
-Zaufał.. jasne.-syknął Justin wchodząc do pomieszczenia. Wywróciłam oczami i przejechałam językiem po spierzchniętych wargach. Mam dość.
-Dawaj klucze.-wyciągnęłam rękę w stronę szatyna. Z obojętnym wyrazem twarzy sięgnął ręką do kieszeni, skąd wyciągnął to o co prosiłam.
-Zostawisz mnie tutaj?- wypchnął dolną wargę do przodu. Pewnie myślał, że jest wtedy uroczy. I tak było. Ale nie dam mu tej satysfakcji.
-Tak.-odpowiedziałam z podłym uśmieszkiem. Chłopak skrzyżował ręce na piersiach i usiadł wygodnie na kanapie, unikając mojego wzroku. Wygrałam.
Uśmiechnęłam się i odwróciłam w stronę pozostałej trójki.
-Miło było mi Was poznać.-wyciągnęłam rękę do Willa i Em, by się pożegnać. Uśmiechnęli się ciepło i skinęli głowami.-No prawie-wywróciłam oczami ignorując Leslie.
-Idę dzisiaj do klubu. Będzie miło jeżeli przyjdziecie-uśmiechnęłam się, zanim wyszłam z pomieszczenia.

Uruchomiłam laptopa i usiadłam wygodnie na fotelu w salonie. Wreszcie spokój.
Gdy urządzenie już działało, odpaliłam potrzebny program.
Wpisałam kilka potrzebnych haseł i.. udało się! Właśnie włamałam się do konta policji. Jestem hakerem.
Podałam imię i nazwisko szatyna i szukałam potrzebnych informacji.
Justin Bieber, lat 20, zamieszkuje Bronx. Przewinienia: kilkakrotne wdanie się w bójkę, nielegalne posiadanie broni, sprzedaż narkotyków i innych dopalaczy.-nieźle nabroiłeś Bieber.
Napady w grupie razem z Willem Carterem, Emmą Blood i Leslie Norton.
Czyżby byli razem w gangu?
Dobra, szukamy dalej. Zapiski z hotelu nad barem, w którym byłam.
Wynajem pokoi na jedną noc. Bieber, Bieber, Bieber... Stop, wystarczy.
A to podła świnia!
Spojrzałam na godzinę. Jak to możliwe, że już 20?
Czas się zbierać.

-Dziękuję.-powiedziałam, wysiadając z taksówki. Wyprostowałam rękami koszulę i powolnym krokiem skierowałam się w stronę klubu.
-Cześć Sharp-uśmiechnęłam się do ochroniarza.
-Prim.-odwzajemnił uśmiech i przytulił mnie lekko.
-Wpuścisz mnie do środka?-spytałam delikatnym głosem. Chłopak skinął głową i odsunął się, więc mogłam spokojnie przejść.
-Dziękuję.-ucałowałam go w policzek zanim pobiegłam do środka.
Uśmiechnęłam się lekko i skierowałam do baru. Usiadłam na wysokim krześle. Obróciłam się w stronę tłumu i próbowałam wypatrzeć kogoś znajomego. I udało się.
Zobaczyłam Em, która z drugiego końca sali macha do mnie, pokazując żebym przyszła. Skinęłam głową i zaczęłam przeciskać między ludźmi.
-No cześć.-uśmiechnęłam się i siadłam koło brunetki.
-Siema Prim.-chyba była już lekko wstawiona. Will wyciągnął rękę, więc uczyniłam to samo i przybiliśmy sobie tak zwanego "żółwika".
Justina jeszcze nie było, co mnie bardzo ucieszyło.

Nie wiem ile alkoholu zdążyłam wypić, ale wydaję mi się że dużo.
-Nie pij więcej.-Justin wyrwał mi drinka z ręki. Skrzyżowałam ręce na piersi i wypchnęłam dolną wargę. Zachowywałam się jak dziecko, ale cóż.
-A teraz zapraszamy na pojedynek słowny!-usłyszeliśmy męski głos w głośnikach. Na parkiecie utworzyło się dość duże kółko. Byłam upita i zainteresowana tego typu rozrywką, więc wcisnęłam się na początek i oglądałam. Zaraz obok mnie znalazła się Em, Will i Justin.
-Jak się nazywasz?-spytał organizator, kiedy na środek wyszedł jakiś ciemnoskóry chłopak.
-Luke.
-Kogo wyzywasz na pojedynek?
-Jakąś odważną dziewczynę.-uśmiechnął się i zaczął rozglądać się po tłumie. Jego wzrok natrafił na mnie. Cholera.
Wskazał na mnie palcem i zachęcił do udziału w zabawie. Spojrzałam na moich znajomych. Will i Em dopingowali mnie, tylko Justin miał jakiś problem.
-Zrobisz z siebie pośmielisko-zakpił.
-Przynajmniej nie jestem męską dziwką-uśmiechnęłam się podle. Alkohol robi swoje.
Wyszłam na środek lekko skrępowana, ale po chwili to minęło.
-Nazywasz się..
-Prim-dokończyłam i dostałam masę oklasków. Wskazałam palcem na przeciwnika i kiwnęłam głową, pokazując mu by zaczął..

-Dajesz Prim-usłyszałam radosny bełkot Em. Nie powinna już pić.
Wypuściłam powietrze i zaczęłam wczuwać się w beat.
-Stomp, stomp I've arrived
Drop the beat nasty face
Why you lookin' at me?- wskazałam na przeciwnika palcem.
Flyin' flyin' flyin' flyin' through the sky
In my spaceship I'm an alien tonigh
tDirty dirty dirty dirty dirty dirty sucker
You think I can't get hurt like you
You motherfucker-okrzyk tłumu rozniósł się po sali. 
I can do it like a brother

Do it like a dude
Grab my crotch, wear my hat-naciągnęłam na oczy czapkę.
Low like you
Do it like a brother
Do it like a dude
Grab my crotch, wear my hat
Low like you
We can do it like the man-damn man-amn, hey

We can do it like the man-damn sugar sugar sugar
We can do it like the man-damn man-damn, hey
We can do it like the man-damn sugar sugar sugar
Boom, boom, ha, pour me a beer

No pretty drinks, I'm a guy out here
Rollin' rollin' rollin' rollin' money like a pimp
My B.I.T.C.H.E.S. on my dick like this-spojrzałam z pogardą na Justina.
Dirty dirty dirty dirty dirty dirty sucker
You think I can't get hood like you
You motherfucker
I can do it like a brother

Do it like a dudeGrab my crotch, wear my hat
Low like you
Do it like a brother
Do it like a dude
Grab my crotch, wear my hat
Low like you
We can do it like the man- damn man-damn, hey

We can do it like the man- damn sugar sugar sugar
We can do it like the man- damn man-damn, hey
We can do it like the man- damn sugar sugar sugar
Boys, come and say what you wanna-zaczęłam się zmysłowo poruszać.

Boys, look you need to lick my dollar
Boys, get-gettin' hot under the collar, (collar, collar, ooohh)
Boys, come come say what you wanna
Boys, look you need to lick my dollar
Boys, get-gettin' hot under the collar, (collar, collar, ooohh)(I can do it)
I can do it like a brother

Do it like a dude
Grab my crotch, wear my hat
Low like you
Do it like a brother
Do it like a dude
Grab my crotch, wear my hat
Low like you(x2)
We can do it like the man-dem man-dem, hey

We can do it like the man-dem sugar sugar sugar
We can do it like the man-dem man-dem, hey
We can do it like the man-dem sugar sugar sugar
Do it, do it, like a duuuudeDo it, do it, looow liiiike yoooooouDo it, do it, like a duuuudeDo it, do it, do it like a duuuuuude... Yeah


Skończyłam. Byłam wycieńczona i powoli przestawałam mieć panowanie nad swoim ciałem. Za dużo alkoholu.

Zeszłam ze 'sceny' i skierowałam się do wyjścia. 
-Gdzie idziesz?-usłyszałam głos Biebera.
-Do domu. Nie mam już siły.-wybełkotałam i wyszłam z klubu.

od autorki: nie jestem zadowolona z tego wpisu, ale cóż. i tak dodałam go później niż się spodziewałam. mogę Wam zdradzić, że w następnym rozdziale będzie więcej akcji. 12 komentarzy = kolejny rozdział

niedziela, 28 lipca 2013

1. "Kocham Cię, pamiętaj o tym."



"Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu.."

-Mamo, nie płacz-powiedziałam spokojnie, lecz w głębi duszy byłam już  tą sceną podirytowana.
Moja rodzicielka nie oszczędzała sobie łez przy pożegnaniu. Wyjeżdżam na te dwa pieprzone miesiące, by załatwić sprawy. Ona jednak uważa, że nigdy nie wrócę. Cóż, nie wiadomo co się wydarzy.
Rodzice myślą, że wyjeżdżam na wakacje do Londynu. Kolejne głupie kłamstwo.
-Uważaj na siebie-usłyszałam niski głos taty. On jako jedyny był ze mnie dumny. Był zadowolony, że jego córeczka wyjeżdża sama do wielkiego miasta.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się delikatnie. Chciałam już opuścić rodzinny dom i dostać się do Bronx, by jak najszybciej rozpocząć moje 'śledztwo'.
To wszystko przerosło mnie.. Na prawdę miałam wiele obaw co do mojej misji. Byłam zdeterminowana, ale to nadal nie wystarczało. Cóż, już za późno na odwrót.
-Będę tęsknić.-mój młodszy brat wyłonił się zza rodziców i wyciągnął ręce, dając mi znać, że chce się przytulić. Uśmiechnęłam się i wtuliłam w jego ciepłe ciało.
-Jak uroczo.-powiedziałam ironicznie, czochrając mu włosy. Chłopak uśmiechnął się i poprawił fryzurę.
-Nie martw się. Ja też będę tęsknić.-i w tym momencie poczułam się okropnie. Przecież nie mogę przewidzieć co stanie się w tej dzielnicy.
Jestem gotowa na śmierć. 
Jednak chodzi o rodzinę. Nie wiem jak zniosą stratę kolejnego dziecka. Westchnęłam cicho, pozbywając się wszystkich złych myśli i uśmiechnęłam się do rodziny.
-Anne. Przecież ona nie umiera.-zażartował tata, starając się pocieszyć mamę. Zdziwiłbyś się.
Zaśmiałam się, ale wyszło dość sztucznie. Brat zareagował szybko, posyłając mi pytające spojrzenie. Zignorowałam je i znów spojrzałam na rodziców.
-Mamo, tato. Muszę już ruszać, jeżeli chce zdążyć na samolot.-zauważyłam, że kłamię coraz częściej i nie sprawia mi to nawet kłopotu.
Jeszcze kilka minut żegnałam się z rodziną i wreszcie odetchnęłam.
Czas zacząć nowy rozdział w życiu.
-Max. Pomożesz mi z torbami?-znacząco spojrzałam na chłopaka, który posłusznie kiwnął głową. Chwyciłam w ręce dwie walizki, a brat chwycił pozostałe dwie i razem w ciszy skierowaliśmy się na parking przed domem.
-Opiekuj się rodzicami.-powiedziałam cicho drżącym głosem. Widziałam w jego oczach strach.
-O czym ty mówisz?-spytał zdekoncentrowany, nie wiedząc do powiedzieć.
Spojrzałam na niego, a w moje serce została wbita pierwsza szpilka. Poczucie winy zaczęło wyżerać mnie od środka, co nie pozwalało mi racjonalnie myśleć. Przejechałam dłonią po twarzy w frustracji. Zagryzłam wargę w zdenerwowaniu i kolejny raz spojrzałam na brata.
-Nie jestem pewna czy wrócę.. Obiecaj, że się nimi zajmiesz.
-Prim..
-Obiecaj-powtórzyłam podniesionym głosem.
Spojrzał na mnie ze współczuciem i lekko kiwnął głową.
-Obiecuję.-powiedział, zanim zakleszczył mnie między swoimi ramionami.
Ostatni raz zaciągnęłam się zapachem jego perfum i odsunęłam się od niego.
-Kocham Cię, pamiętaj o tym.-wysiliłam się na uśmiech, zanim wsiadłam do samochodu.
Patrzyłam jak odchodzi zdołowany. Poczułam zbierające się łzy w kącikach oczy, ale szybko je wytarłam. Nienawidziłam płakać, czułam się wtedy taka słaba.
Wzięłam kilka głębszych wdechów, by się uspokoić i wyjęłam telefon z kieszeni. Odnalazłam w kontaktach numer przyjaciela i zaczęłam pisać sms.

"Zaraz u Ciebie będę. Przygotuj potrzebne rzeczy. Prim."

Schowałam z powrotem urządzenie i odpaliłam samochód. Zerknęłam w lusterku ostatni raz na dom i odjechałam.
Po kilku minutach znalazłam się pod domem jednorodzinnym Leo. Jest to mój, jak i mojego brata najlepszy przyjaciel. To on pomógł mi się pozbierać po jego śmierci.
Bez pukania weszłam do domu. Chłopak mieszkał sam, więc nie było obawy, że ktoś mnie ochrzani.
-Pukać Cię nie nauczyli?-No tak, chyba że on.
-Ja też za Tobą tęskniłam Leo.-powiedziałam sarkastycznie, zanim przytuliłam go na przywitanie.
Usłyszałam jego cichy chichot, który od razu poprawił mi humor.
-Jak się czujesz?-spytał bacznie mi się przyglądając.
-Lepiej-powiedziałam z lekkim uśmiechem. Uniósł jedną brew w górę, nie wierząc mi.-Na prawdę.
Patrzył na mnie jeszcze chwilę z przymrużonymi oczami, aż w końcu się odezwał.
-To dobrze.-uśmiechnął się-Wszystko jest gotowe.
Skinęłam głową i skierowałam się do jego pokoju. Zawsze lubiłam to pomieszczenie. Było inne, owiane tajemnicą. Na ogromnym biurku w prawej części pokoju stało kilka metalowych walizek.
-Gotowa?-spytał podekscytowany. Kiwnęłam głową, zagryzając lekko wargę.
Otworzył walizkę. Jak się okazało była w niej broń.
-Nieźle..
-Jest to..-zaczął, ale mu przerwałam.
-Pistolet Beretta M9, dwurzędowy wymienny, pomieści 15 naboi. Waży około 0,955 kg. Pochodzenie włoskie, lecz produkowany w Stanach Zjednoczonych. Innymi mówiąc: amerykański pistolet
samopowtarzalny. -dumnie uśmiechnęłam się. Leo patrzył zaskoczony na mnie i pokiwał głową z uznaniem.
-Widzę, że brat wiele Cię nauczył.-moja mina zrzedła i zrobiło mi się smutno.
-Co masz jeszcze dla mnie?-spytałam, by odpędzić od siebie złe myśli.
-Mam dla Ciebie naboje, laptop i kamizelkę kuloodporną.
-Serio? Uważasz, że jej użyję?-zaśmiałam się, przykładając ją do ciała. Chłopak tylko przewrócił oczami i uśmiechnął się pod nosem.Wzięłam walizkę z pistoletem i nabojami do ręki i skierowałam się na dół do samochodu. Po chwili obok mnie szedł brunet z drugą walizką. Odłożyliśmy je do pełnego już bagażnika.
-Będę tęsknić Leo-powiedziałam cicho i przytuliłam chłopaka na pożegnanie.
-Ja też Prim, ja też-dał mi buziaka w policzek.-Pamiętaj, że możesz do mnie zadzwonić o każdej porze dnia i nocy. Zawsze Ci pomogę.
-Dziękuję.-powiedziałam z lekkim uśmiechem. Co ja bym bez niego zrobiła?
-Mam coś dla Ciebie. Otwórz to jak będziesz już na miejscu.-wręczył mi kopertę. Spojrzałam na nią zaciekawiona, aż w końcu przeniosłam wzrok na Leo. Posłał mi uspokajający uśmiech.
-Uważaj na siebie.-powiedział zanim odszedł. Zagryzłam wargę w zdenerwowaniu i wsiadłam do samochodu. Odpaliłam silnik i wjechałam na główną ulicę. Kierunek- Bronx.

Powoli kierowałam samochód pod blok, w którym aktualnie będę mieszkać. I nie będę kłamać-byłam przerażona.
Dojechałam..
Zatrzymałam pojazd pod ogromnym szarym blokiem. Na moje nieszczęście po drugiej stronie ulicy stała grupka czarnoskórych mężczyzn. Wypuściłam powietrze nosem i przestałam się bać. Tak jak uczył mnie brat. Nie okazuj strachu.
Wysiadłam z samochodu i otworzyłam bagażnik. Wyciągnęłam walizkę z bronią i drugą z kamizelką oraz laptopem. Zamknęłam samochód kluczem i skierowałam się do klatki. Weszłam schodami na pierwsze piętro i kluczem otworzyłam drzwi. Weszłam do mieszkania i odetchnęłam. Odłożyłam walizki do salonu i wyjęłam broń. Zakleszczyłam ją między biodrem, a materiałem spodni i zasłoniłam swetrem, którym miałam na sobie. Nigdy nie wiadomo kiedy się przyda.
Zeszłam na dół po kolejne walizki dwa razy. Aż w końcu się udało i mogłam spokojnie zamknąć drzwi od mieszkania na klucz.
Uśmiechnęłam się pod nosem i skierowałam się do salonu. Pistolet położyłam na stole i zabrałam się za wypakowanie ubrań i pozostałych rzeczy, które tutaj przywiozłam.
Ostatnie dwa przedmioty, które wyjęłam z walizki były dla mnie szczególnie ważne.
Zaniosłam je do sypialni i położyłam na szafce nocnej. Były to dwie ramki. Na pierwszym zdjęciu widać mnie, mamę, tatę i Maxa. A na drugim mnie i mojego starszego brata Matta. To dla niego tutaj jestem.
Po rozpakowaniu wszystkiego, w końcu miałam czas na obejrzenie domu.
Nie był duży. Kuchnia z wyspą, połączona z salonem, sypialnia i łazienka. Nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba.
Usiadłam na kanapie zmęczona i od razu poczułam wbijający się przedmiot w brzuch. Sięgnęłam do kieszeni i wyjęłam kopertę. No tak, miałam ją przeczytać.
Nie pewnie rozcięłam paznokciem kopertę i wyjęłam list. Znałam to pismo.


"Prim.
Jeżeli to czytasz, to znaczy, że już nie ma mnie na tym świecie.
Bardzo przepraszam Cię za moją bezmyślność.
Skoro dostałaś ten list, to znaczy, że zaplanowałaś coś bardzo głupiego.
Pewnie nie przekonam Cię, żebyś zmieniła zdanie, więc mogę Cię tylko ostrzec.
Mój wróg jest bardzo niebezpieczny. 
Leo obiecał, że będzie o Ciebie dbał i nie pozwoli Ci wyjechać.
Jednak wiem, że masz ogromny temperament i nie posłuchałaś go.
Moja mała siostrzyczka..
Dzielnica Bronx jest najniebezpieczniejszą dzielnicą w Nowym Jorku.
Uważaj.
Kręci się tu wiele nieprzyjemnych gości.
Byłaś tu kiedyś ze mną, pamiętasz?
Mam nadzieję, że tak.
Kilku ludzi zawsze Ci pomoże. Jeżeli pamiętasz ich, to dobrze.
Jeżeli potrzebujesz pomocy, zgłoś się do nich. Oni Ci pomogą.
Leo też jest do Twoich usług. Mam nadzieję, że wręczył Ci potrzebną broń.
Jesteś pewnie bardzo zdziwiona tą wiadomością, ale znam Cię na wylot.
Pewnie zastanawiasz się jak umarłem. 
Ja Ci nie powiem, obiecałem.
Jeżeli jednak będziesz chciała się jakoś dowiedzieć, 
to może pomoże Ci jeden chłopak.
Nie byliśmy w dobrych kontaktach, ale powiedział, 
że zawsze mogę na niego liczyć.
Mam nadzieję, że dotrzyma słowa.
Poszukaj Justina Biebera.
Wyglądasz jak anioł, ale masz umysł diabła-wykorzystaj to.
Kocham Cię, pamiętaj o tym.
                            Matt"

Pierwsza łza upadła na kartkę. Przytuliłam ją do piersi i położyłam wygodnie na kanapie. Mój głośny szloch rozniósł się po domu, kończąc ciszę. W końcu wycieńczona zasnęłam.

Obudziłam się w podłym nastroju. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przejechałam wierzchem dłoni po twarzy. Westchnęłam głośno i wstałam z kanapy. Usłyszałam burczenie w brzuchu, więc skierowałam się do kuchni. Zajrzałam do lodówki-pustka. Westchnęłam głośno i wyciągnęłam telefon z kieszeni.

"Dzięki za uzupełnienie zapasów w lodówce Leo."

Wysłano. 
Czyli na razie nici z jedzenia. Spojrzałam na zegarek. Już 20. Muszę szybko odnaleźć tego Justina. Mam nadzieję, że mi pomoże. 
Próbowałam przypomnieć sobie, gdzie chodziłam z bratem. Myśl, myśl, myśl.
Bar. Może tam go spotkam.
Byłam już kiedyś w tym mieście, oczywiście z Mattem. Jednak nikt nie wie, że jestem jego siostrą. Brat powiedział im, że jestem jego przyjaciółką. Zrobił tak, gdyż bał się o mnie. 
Czyli muszę się tam zaraz wybrać. Czas się przyszykować..

Po około 20 minutach byłam gotowa. Mój strój nie był wyzywający. Nie chciałam zwracać na siebie uwagi, chociaż to będzie dość trudne, bo pewnie będę tu jedyną białoskórą dziewczyną. 
Naciągnęłam zakolanówki na nogi, a później jeszcze założyłam martensy na stopy i mogłam ruszać. Już chciałam wychodzić z domu, ale przypomniałam o jednej, ale najważniejszej rzeczy. A mianowicie o broni, bez niej nie ruszam się z domu.
Kolejny raz zakleszczyłam pistolet między biodrem, a spodenkami i zasłoniłam luźnym swetrem. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze-wyglądałam dobrze. Wzięłam kluczyki od samochodu i zeszłam na dół, gdzie od razu udałam się do samochodu.
Dojechałam.
Już na zewnątrz było słychać głośną muzykę z wnętrza klubu. Rozejrzałam się dookoła. Dużo ludzi stało przed budynkiem, opierając się o samochody i rozmawiając. Już zdążyłam dostać kilka zaciekawionych i zdziwionych spojrzeń.
Przed wejściem stała już duża kolejka ludzi. Ogromny czarnoskóry mężczyzna pilnował, aby nikt nie proszony nie wszedł do budynku.
Ale zaraz.. Ja kojarzę tego ochroniarza. Podeszłam do niego powoli.
-Sharp?-zapytałam cicho, zwracając na siebie jego uwagę. Spojrzał na mnie z groźną miną, ale po chwili jego rysy złagodniały.
-Prim?-także spytał i wziął mnie w objęciach. Zaśmiałam się cicho i uśmiechnęłam się. W końcu kogoś poznaje. Dziwnie musiało wyglądać, jak taki 'goryl' przytula się do małej białoskórej dziewczyny.
-Co tu robisz?-zagadał z delikatnym uśmiechem.
-Um..Ja..-jąkałam się. Nie wiedział? Spojrzał na mnie ze współczuciem i pokiwał głową.
-Wybacz, zapomniałem-pocieszająco pomasował mi ramię.-Przykro mi.
-Nic się nie stało. Mam prośbę. Wpuścisz mnie do klubu? Muszę znaleźć jednego chłopaka..-westchnęłam.
-Dla Ciebie wszystko Mała.-uśmiechnęłam się.-Ale uważaj, tu jest bardzo niebezpiecznie.-kiwnęłam głową i przeszłam do klubu.
-Dziękuję-krzyknęłam, zanim głosy sprzeciwu ludzi z kolejki zagłuszyły mój własny.
Uradowana weszłam w głąb pomieszczenia. Do moich nozdrzy szybko trafiła woń alkoholu, papierosów i narkotyków. Skrzywiłam się nieznacznie i poszłam usiąść koło baru.
Rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiś znanych twarzy, ale nic.
Na parkiecie tańczyło bardzo dużo ludzi. Dziewczyny były ubrane bardzo wyzywająco, a ich ruchy sprawiały, że czułam się jak w jakimś pornolu. Dosłownie. 
Wiele ludzi było już mocno schlanych.
-Przepraszam.-zwróciłam się do kelnera.-Mógłby mi Pan pomóc?
-Pan? Jestem tylko o kilka lat od Ciebie starszy-zaśmiał się.-Jasne. Co mogę dla Ciebie zrobić?
Rozejrzałam się dookoła czy nikt Nas nie podsłuchuje i delikatnie pochyliłam się nad barem, by być bliżej chłopaka.
-Powiesz mi gdzie mogę znaleźć Justina Biebera?-spojrzałam mu w oczy, patrząc niemal błagalnie.
-Widzisz tamtą grupkę ludzi-spytał, wskazując na grupę czarnoskórych chłopaków w lewym rogu sali. Kiwnęłam głową-Tam powinien być.
Podziękowałam grzecznie i skierowałam się do wskazanego przez barmana miejsca. Westchnęłam głośno zanim stanęłam przed nimi. Niestety byli tak pochłonięci rozmową, że mnie nie zauważyli.
-Przepraszam-powiedziałam głośno. Wszyscy gwałtownie odwrócili się w moją stronę, że aż podskoczyłam. Każdy przyglądał mi się ze zdziwioną miną. Patrzyłam po kolei na każdego, aż w końcu zauważyłam jego.
Chłopak był bez wątpienia atrakcyjny. Jego ciemne blond włosy były ułożone w artystyczny nieład, a boki były lekko wygolone. Miał ciemne brązowe oczy, które przykryte były wachlarzem ciemnych rzęs. Miał idealne rysy twarzy, jego szczęka była mocno zarysowana. 
Miał na sobie koszulkę w serek z dekoltem w kształcie litery 'V'. Ciemne dżinsy wisiały nisko na jego biodrach, a na nogach miał supry. 
Kiedy zauważył, że go 'obczajam' posłał mi bezczelny uśmiech. Spojrzałam na resztę. Patrzyła na mnie wyczekująco.
-Który z Was to Bieber?-spytałam zdenerwowana. W odpowiedzi usłyszałam gwizdanie i "uuuu". Wywróciłam oczami i czekałam na odpowiedź.
-Dla Ciebie Pan Bieber mała.-odpowiedział przystojny białoskóry. Boże, czemu akurat on? 
-Mały to może być Twój..-ugryzłam się w język. On miał mi pomóc, nie mogłam się z nim kłócić. Spojrzał na mnie zdumiony moją odwagą, ale po chwili jego szczęka zacisnęła się. Był wściekły.
-Coś ty powiedziała?-syknął, patrząc na mnie z nienawiścią. 
-Ja.. Nie ważne. Musimy porozmawiać.-powiedziałam czując jak moje policzki palą. Pieprzone rumieńce.
-Proszę bardzo.-skrzyżował ręce na piersiach.
-Na osobności-westchnęłam zirytowana. Justin wywrócił oczami i zrobił kilka kroków w moją stronę.
-Mów.
-Wyjdźmy na zewnątrz.-powiedziałam spokojnie. Chłopak kiwnął głową i wyszedł za mną z klubu. 
Odeszliśmy kawałek, by porozmawiać w spokoju. Oparłam się o ścianę i czekałam aż Justin zrobi to samo. Wyjął z kieszeni papierosy i wyjął jednego.
-Zapalisz?-spytał wyciągając w moją stronę paczkę.
-Dzięki-wzięłam papierosa, włożyłam go między wargi i odpaliłam chłopaka zapalniczką. Nie był taki straszny jak myślałam.
Przez chwilę paliliśmy w ciszy, aż w końcu on to przerwał.
-O czym chciałaś rozmawiać?-spytał obojętnie, chociaż dało się zauważyć, że ciekawiło go to bardzo.
Westchnęłam głośno i odbiłam się od ściany. Ustawiłam się na przeciw niego, by patrzyć mu w oczy. Rozejrzałam się jeszcze dookoła, czy nikt nas nie obserwuję. Gdy upewniłam się, że tak nie jest, przemówiłam.
-Wiesz kim jest Matt Dale?
Jego oczy rozszerzyły się znacznie i spojrzał na mnie zdziwiony.
-W tym mieście się o nim nie mówi-powiedział poważnie.-Kim w ogóle jesteś by o niego pytać?-spytał lekko zły.
-Jego siostrą.-odparłam spokojnie, chociaż wewnątrz czułam jak moje serce pęka. Jego mina-bezcenna. Patrzył na mnie zszokowany, a po chwili zaczął się śmiać.
-Bardzo zabawne. Matt nie miał siostry.
-Powiedział, że jestem jego przyjaciółką. Chronił mnie-powiedziałam poważnie.
-Dobra. Załóżmy, że Ci wierzę. I co w związku z tym?-spytał z kpiącym uśmieszkiem.
-Musisz mi pomóc..
-Ja nic nie muszę skarbie-odparł spokojnie i zaczął się do mnie zbliżać. Złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie. Przestraszyłam się.
-Zabieraj te obleśne łapska-powiedziałam odpychając go od siebie.-Matt pisał, że jesteś mu coś winny. I teraz jest ta chwila by się odwdzięczyć-powiedziałam wściekła.
-Oh, przepraszam Cię bardzo. Może i zrobił coś dla mnie, ale to nie znaczy, że będę Ci pomagał.-odpowiedział równie zły, wskazując lekceważąco na mnie palcem.
-Ja na prawdę potrzebuję Twojej pomocy, to ważne-próbowałam z innej strony. Zrobiłam smutną minę, mając nadzieję, że na niego zadziała i zmięknie.
-Zapomnij..-zaśmiał się chamsko. Walnęłam go z całej siły w tors i zaczęłam kierować się w stronę samochodu.
-Pieprz się Bieber!-krzyknęłam na odchodnym i wsiadłam do samochodu. 
Przeklinając pod nosem odpaliłam samochód i pojechałam do domu.
Pierwszy dzień nie zaliczam do udanych. 
Ale nie poddam się i dokonam swego.

od autorki: no dziewczyny! pierwsza część w końcu się pojawiła. to chyba najdłuższy wpis jaki kiedykolwiek dodałam, na którymkolwiek blogu. mam nadzieję, że Wam się spodobał. skoro tyle osób uznało, że będzie czytać, tak więc. jeżeli pod tym postem pojawi się 5 komentarzy, to dodam następny rozdział. 

piątek, 12 lipca 2013

Zapowiedź.

Cześć!
Opowiem Wam pewną historię..
Była sobie pewna dziewczyna. Nazywała się Prim Dale.
Z pozoru zwykła nastolatka, która właśnie skończyła liceum.
Opowiada ona o swoim życiu, pełnym zwrotów akcji i cierpienia.
Jej brat nie żyje. Kilka miesięcy temu został zabity w najniebezpieczniejszej dzielnicy Nowego Yorku- Bronx.
Jej rodzice niczego nie świadomi, są w przekonaniu, że ich syn zginął w wypadku samochodowym.
Jednak ona wie o wszystkim. Wie o wszystkich nielegalnych rzeczach, które wykonywał jej brat.
Postanawia pomścić brata.
Wyznacza sobie
cel.
Dwa miesiące..
Zegar tyka..

_
Zachęcam Was gorąco do komentowania. Jest to moje pierwsze opowiadanie o Justinie, więc bardzo chciałabym znać waszą opinię. 
Postaram się by rozdział pierwszy pojawił się jak najszybciej